poniedziałek, 18 kwietnia 2016

5. " Jestem na to gotowa "

Razem z Levy dojeżdżałyśmy do Magnolii. Bałam się. Nie tego, że pojechałam nic nie mówiąc ojcu, lecz tego, że on może zostać zraniony z mojej winy. Co teraz będzie? Jak właściwie damy sobie radę? Nie umiem walczyć, Levy tak samo. Jak chcemy uratować Natsu i wrócić cało, i zdrowo? Wciąż widziałam przed oczami sms'a, którego wysłał do dziewczyny przyjaciel różowo-włosego. Informował, że rana znowu pękła i potrzebuje pomocy. Niewiele myśląc obie ruszyłyśmy w drogę, tylko czy my możemy jakoś pomóc?
- Lucy, skończ się zamartwiać i otwórz skrytkę pod Twoimi nogami - posłusznie schyliłam się i wyciągnęłam średniej wielkości, srebrną walizkę.  - Kod do niej to dwa, zero, zero  - dyktowała. Faktycznie kod się zgadzał i po chwili przedmiot się otworzył. 
- Levy... ty chyba nie myślisz... - moim oczom ukazały się dwa sztylety z dziwnym logo na ostrzu. 
- Weźmiemy po jednym. Musimy czymś się bronić, nie jestem w tym najlepsza, ale coś tam umiem. - widziałam na jej twarzy uśmiech. Wjechałyśmy w jakąś ciemną uliczkę wypełnioną starymi kamienicami i garażami. Jedynie blask księżyca oświetlał ten teren. 
- Gotowa? - kiwnęłam głową i obie opuściłyśmy auto. Cały czas trzymałam blisko siebie ostrze. 
- Chodźmy tędy! - pomogła mi się wdrapać na jeden z dachów garażu. Dlaczego muszę być taka bezsilna? Nienawidziłam tego u siebie. Skakałyśmy z jednego dachu na drugi, starając się przy tym nie narobić zbytniego hałasu. Nagle usłyszałyśmy odgłosy walki, Levy położyła się na brzuchu i zbliżyła by zobaczyć jak wygląda sytuacja.Przepełniała mnie ciekawość oraz przerażenie. Kiedy machnęła ręką bym zrobiła to samo, odczułam ulgę, jednak było to błędnym odczuciem. Widząc całą zaistniałą scenę przeszedł mnie dreszcz. Natsu, najpewniej z Grayem stali chroniąc swoje plecy. Na około nich każdy z przeciwników był uzbrojony, ale nikt nie używał narzędzi. Walczyli na pięści. Widziałam. Widziałam jak różowo-włosy bije do nieprzytomności oraz żądzę krwi wymalowaną na jego twarzy. Czy to naprawdę ten sam Natsu, którego wczoraj poznałam? Poczułam coraz większy strach, lecz tym razem przed nim. Czułam jak z moich oczu leją się łzy. Nagle chłopak otrzymał cios w klatkę piersiową, widziałam jak z jego ciała wydobywa się krew.
- Nat..!- krzyknęłam, lecz Levy szybko zasłoniła mi usta ręką i odsunęła mnie, jednak wciąż widziałam pole walki. Różowo-włosy musiał mnie usłyszeć, ponieważ zaczął mnie szukać wzrokiem. Niestety szybko oberwał za stracenie czujności. Tracił powoli siły, dlatego rozdzielili się z Grayem. Mimo, że wciąż bałam się i miałam łzy w oczach, wstałam i złapałam z sztylet.
- Lucy! Nie możesz tam iść! - zatrzymała mnie i wykorzystała chwilę, na zabranie mi mojej broni. 
- Levy , proszę oddaj mi to - mimo smutku i łez w oczach, słyszałam w swoich słowach powagę. 
- Zabijesz człowieka? Będziesz teraz sobie mówić, że to dla Natsu, dla jego ratunku, ale czy będziesz potrafiła żyć z myślą, że zabiłaś kiedyś kogoś? Nie ważne jak to usprawiedliwisz to wciąż morderstwo! - zamknęłam oczy. Bałam się, bałam się tej strasznej strony Natsu, jednak nie mogłam go tak zostawić. Ostatnie słone łzy wyleciały z moich oczu, po czym otworzyłam je i nie było już w nich, ani we mnie, cienia jakiejkolwiek wątpliwości. 
- Jestem na to gotowa - dziewczyna zaufała mi i oddała swoje i moje ostrze.
- Tobie się lepiej przyda, idź - wzięłam sztylety w obie dłonie i pobiegłam ile miałam sił w nogach w kierunku chłopaka. Gdy dotarłam na miejsce widziałam trzech przeciwników i.. moje serce zabiło mocniej... Wszyscy leżeli, a ich ciała skąpane były we krwi. Spojrzałam na twarz Natsu. Z przerażenia cofnęłam się o trzy kroki. Twarz chłopaka ukazywała radość z zadanego bólu przeciwnikom. Upuściłam ostrza i zasłoniłam swoje usta, by nie wybuchnąć wielkim, głośnym płaczem. Mimo wszystko z moich oczu zaczęły wypływać gęste łzy. Niestety na tym się oczywiście nie skończyło. Chłopak usłyszał dźwięk upuszczonych ostrzy i tak właśnie zwróciłam na siebie jego uwagę. Wskoczył na dach i stał przede mną z jakieś dwa metry odległości.
- Hej, Lucy - widziałam jak powoli stawiał swoje kroki w moją stronę. Nie chciałam żeby się zbliżał. Proszę nie rób kroku w przód. Niestety to nie podziałało Natsu zbliżał się coraz bardziej, a ja coraz mocniej w myślach błagałam by przestał. Gdy był już na tyle blisko, że mógłby mnie dotknąć, coś we mnie pękło.
- Odejdź! Nie zbliżaj się! - zaczęłam krzyczeć i beczeć ze strachu. Zauważyłam, że powoli zaczął się cofać. Z każdą większą odległością moje serce się uspokajało, jednak nie potrafiłam na niego spojrzeć.
- Przepraszam. Zobaczyłaś coś czego nie powinnaś - 
- Nie powinnam widzieć Twojej prawdziwej natury?! - uniosłam w górę swoje zapłakane, czerwone oczy.
- Przepraszam. -
- Przestań przepraszać! - wykrzyczałam. Nie panowałam nad sobą. Chciałam mu zaufać, myślałam, że on jeden będzie moim rycerzem w lśniącej zbroi, ale jak widać nawet rycerz ma wady. Nagle usłyszałam zbliżające się jego kroki. Znowu serce zbiło mi mocniej ze strachu. Co teraz zrobi? Miałam milion myśli na minutę, jednak tego co zrobił nie spodziewałabym się. Poczułam jak silne i ciepłe ramiona, otaczają mnie w uścisku.  Na początku próbowałam się wydostać biłam, krzyczałam , strach i przerażenie wzięło nade mną górę, ale... jedno jego słowo przywróciło mi rozum.
- Przepraszam - znów zaczęłam płakać, lecz tym razem powód był inny. Moja bezsilność. - Jesteś jedyną osobą, która jakoś porusza moje zamknięte uczucia. Dlatego nie chciałem, żebyś za wszelką cenę mnie takie widziała. Wiesz, że na samym początku ci zazdrościłem? To śmieszne, ale zazdrościłem Ci tego szczerego uśmiechu i sposobu w jaki patrzysz na świat, z taką ufnością i marzeniami.- słysząc jego słowa zamarłam. Postrzegał mnie tak jak ja siebie nigdy. Może gdyby wiedział więcej o moim życiu, zmieniłby zdanie. Nie rozumiejąc tego nagle wszystkie granice, strach, wszystko zniknęło. Teraz byłam bezpieczna w jednym miejscu. W jego ramionach czułam spokój i ukojenie. 
- Gdybyś wiedział więcej, miałbyś inne zdanie. - szepnęłam cicho.
- Jesteś tego taka pewna? - poczułam jak ściska mnie mocniej. - Więc, opowiadaj noc jeszcze długa, a jeśli nie starczy, to nawet gdybym miał cię porwać, zabiorę cię w miejsce, w którym spokojnie będziesz mogła opowiedzieć. - nagle poczułam, że jestem blisko do spełnienia swojego marzenia.
- Więc zabrałbyś mnie do jakiegoś miasta lub wsi na kilka dni? - znów spojrzałam w jego oczy, tym razem nie widziałam chęci mordu, lecz odbijające się gwiazdy.
- Jeśli tego chcesz, ale masz mi opowiedzieć wszystko, jasne? - uśmiechnął się. Pierwszy raz widziałam jego duży szczery uśmiech. 
- Uśmiechasz się. Szczerze - chłopak opuścił głowę.
- Pierwszy raz od dłuższego czasu - nagle zabrał swoje ramiona i wstał. - Więc ruszajmy panienko Lucy - szarmancki akcent nie pasował do sytuacji, lecz tym razem przymknęłam na to oko. Podałam mu swoją dłoń i chwilę później prowadził mnie do samochodu. Wszystkie obawy zniknęły, a w sercu czułam, że muszę mu zaufać. Kiedy dotarliśmy do auta nikogo tam nie zastaliśmy. Natsu sięgną po telefon, a mnie kazał już wsiadać. Byłam zmęczona tymi wszystkimi dzisiejszymi emocjami, dlatego szybko usnęłam. Wciąż nie mogłam zrozumieć swoich uczuć, raz się boję, a zaraz później spełniam swoje marzenie razem z nim... wiedziałam jednak, że niezależnie od tego co się wydarz, on może być tylko przyjacielem. 

Próbowałem dodzwonić się do Gray'a, niestety bezskutecznie. Poddałem się wysłałem mu tylko sms'a żeby znalazł sobie transport, oraz powiadomiłem Levy o tym, że całą i zdrową zabieram Lucy, następnie został tylko telefon do ojca.
- I jak zdrowie? - w taki sposób przywitać syna...
- Wszystko w porządku, tylko...-
- Tylko? Co się dzieje Natsu? - za bardzo nie wiedziałem jak wyjaśnić mu całą sytuację. W prawdzie sam do końca jej nie rozumiałem.
- Wyjeżdżam z Lucy na kilka dni, mógłbyś to jakoś załatwić? - usłyszałem odgłos pomruku w telefonie. - Chcę jej tylko pomóc, żebyś sobie tego inaczej nie zrozumiał. - szybko dodałem. Nigdy nie mogłem się spodziewać, o czym on może pomyśleć.
- No dobrze, ale wiesz... to chyba za późno. -
- Jak za późno? - jego głos się zmienił, był teraz taki bardziej załamany.
- Jude powiadomił już parę godzin temu policję. Obecnie wszyscy poszukują Lucy, ale jeśli Ci to nie przeszkadza - poczułem adrenalinę we krwi, uwielbiałem ryzyko, nawet w takiej sytuacji. - Znam miejsce, w którym nikt was nie znajdzie. -
- Gdzie mamy dokładnie jechać? - lekko oparłem się plecami o samochód, spojrzałem na rozgwieżdżone niebo.
- Do Waas Forest -
- Jak to..? - byłem zszokowany. - Tan dom jeszcze stoi?! - oderwałem się od auta i zaskoczony czekałem na odpowiedź.
- Tak i ma się całkiem dobrze. Prawie nikt o nim nie wie, więc przez jakiś czas będziecie bezpieczni! - uśmiechnąłem się delikatnie. Czułem w sercu radość, że dom mojej matki wciąż stoi.
- Więc ruszam w drogę, odezwę się jeszcze! - rozłączyłem się. Wsiadłem do środku transportu i spojrzałem na dziewczynę. Lucy była już pogrążona w słodkim śnie. Nie miałem serca jej budzić. Odpaliłem silnik i odjechałem. Pierwszy przystanek będzie dopiero za cztery godziny, więc do tego czasu mogę sobie uporządkować wszystko w głowie. Ale tak naprawdę, co tu jest do porządkowania? Już wcześniej zdecydowałem się ją chronić, jej uśmiech oraz trzymać z daleka, lecz w tej sytuacji to nie było możliwe. Eh... co ma być to będzie! Nie mogę wciąż o tym rozmyślać. Na całe szczęście jazda nocą miała swoje plusy. Ulice i autostrady były puste, więc mogłem spokojnie wcisnąć pedał gazu. Szczerze? Byłem nawet zadowolony, że przez chwilę mogę wszystkich i wszystko opuścić. Kilka dni bez kazań Cany, irytowania Graya i innych dobrze mi zrobi. To będą takie nasze małe wakacje. Nagle zauważyłem wielki korek przed sobą, ostrożnie zahamowałem. Otworzyłem szybę i poczułem chłód na skórze. Widziałem, że ciąg samochodów był dosyć długi, nagle podeszli do mnie policjanci... Moje serce przyśpieszyło, w końcu Lucy jest poszukiwana.
- Witam Pana, można prosić o dowód i prawo jazdy? - wyciągnąłem portfel. Teraz przypomniałem sobie, że moje ubranie jest we krwi i lepiej siedzieć na dupie, którą ratuje ciemność nocy.
- Proszę - podałem mu papiery.
- No tak, tak, wszystko się zgadza. Wie Pan był wypadek i korek ciągnie się kilkadziesiąt kilometrów, droga jest cała zablokowana, dlatego informujemy każdego kierowcę oraz...-
- Sprawdzacie każde papiery, ponieważ jest noc. - dokończyłem za niego.
- Owszem - uśmiechnął się.
- Ile korek może jeszcze potrwać? - spytałem zniecierpliwiony. Niestety nie mogłem zawrócić, gdyż droga była jednokierunkowa, przeklęte autostrady.
- Droga powinna być jeszcze zablokowana przez następne trzy godziny, jednak gdyż korek jest tak wielki, powinien pan się ruszyć z miejsca najszybciej za cztery godziny. - oddał mi dokumenty.
- Dziękuję i do widzenia. - zamknąłem szybę, a policja poszła do samochodu za mną. Nagle usłyszałem ziewnięcie. Odwróciłem się w stronę Lucy, która patrzyła na mnie zaspanymi, brązowymi oczami.
- Gdzie jesteśmy Natsu? - spytała, przecierając oczy. Wyglądała całkiem uroczo.
- Byliśmy w drodze do Oshibany, ale przez ten przeklęty korek nie ruszymy się z miejsca, przez najbliższe cztery godziny. - widziałem jak zatrzęsła się z zimna. Odruchowo wysiadłem z samochodu i otworzyłem bagażnik. Wyciągnąłem z niego butelkę wody oraz biały koc. Podszedłem do drzwi dziewczyny.
- Wstawaj, proszę - podałem jej okrycie. Ona wysiadła z samochodu i okryła całe ciało nim. Ja w tym czasie, ustawiłem jej fotel w pozycji pół leżącej.
- Dziękuję. - wróciliśmy do auta. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu, wskazywał godzinę czwartą rano. Miałem sporo czasu, więc pozwoliłem sobie na chwilę drzemki.
- Natsu skarbie! Proszę nie zbliżaj się do tego drzewa. Widzisz, spójrz! Teraz zakwitło i jest pełno os i pszczół, które pomagają mu. - 
- A jak mu pomagają mamo? - spytałem, próbując zbliżyć się do rośliny. Nagle poczułem jak rodzicielka podnosi mnie i przytula. 
- Dzięki nim będą rosły owoce, które ty tak bardzo lubisz - zaczęła mnie gilgotać. - A teraz wracajmy na werandę, tata się będzie o nas martwił. - odłożyła mnie i uśmiechnęła się. Odruchowo i najszerszej jak umiałem odwzajemniłem go. Wróciliśmy do drewnianego domku, przed drzwiami czekał już na nas tata.
- Tata! - pobiegłem do niego. Poczułem jak znów głaszcze mnie po włosach. 
- Hana muszę jechać do firmy, zresztą w domu już wszystkie składniki się kończą, może podwieźć was przy okazji do miasta? - widziałem jak radosna twarz mamy znika i pojawia się tylko wymuszony uśmiech. Wtedy jeszcze nie rozumiałem tego.
- Pewnie - kiedy dotarliśmy do miasta czułem na sobie wzrok innych osób. W końcu zacząłem ich słyszeć... 
- Widzisz to? To dziecko przeklętej! - rozejrzałem się szukając osoby, która to powiedziała.
- Przeklęta! - znów ktoś krzyknął. 
- Przeklęte nie ma prawa żyć! - ponowne głosy. Nagle przed nami stanął straszy mężczyzna.
- Wy przeklęci nie jesteście tu mile widziani! -
Usłyszałem pukanie w szybę.
- Tak? - spytałem przecierając oczy, czułem pot na skórze.
- Zaczynają samochody zaczynają znów wyruszać, to wszystko. Żegnam. - oddalił się policjant. Odkręciłem butelkę wody i wziąłem kilka łyków. Spojrzałem na blondynkę, wciąż spała z uśmiechem. Widocznie nie miała takich snów jak ja. Policjant miał rację i wkrótce mogłem ponownie ruszyć w drogę, tym razem wschodzące, jesienne słońce nie było po mojej stronie. Szukałem wzrokiem okularów słonecznych, niestety dostęp do nich zablokowała mi śpiąca Lucy. Mówi się trudno tą godzinę jazdy dam radę.


 Powoli zaczynam się coraz bardziej wciągać! :3 A jaka jest wasza opinia?

5 komentarzy:

  1. Fajnie się czyta. Tylko pytanie co stało się z Levy bo tak nagle zniknęła, albo to tylko poje przeoczenie w trakcie czytania. Weny oraz Bezpieczeństwa życzy PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czyta. Tylko pytanie co stało się z Levy bo tak nagle zniknęła, albo to tylko poje przeoczenie w trakcie czytania. Weny oraz Bezpieczeństwa życzy PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest po prostu świetny.
    Alcja jak i emocje, bardzo mi się podobały.

    Zapowiada się coraz ciekawiej między Natsu i Lucy... a do tego, spędzą między sobą trochę czasu, sami.
    Mam nadzieję że Lucy wszystko powie Natsu... skąd ma siniaki i swoje życie a Natsu opowie o sobie Lucy. Przez to mam nadzieję że się do siebie zbliżo.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. znalazlam twoj blog wczoraj i uwazam ,ze swietnie piszesz.
    Tez sie wciagam i chce bardzo przeczytac rozmowe Natsu i Lucy.
    przesylam wene i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohayou! Świetne rozdziały. Byłam tu już kiedyś, ale przez długi czas nic nie dodawałaś. Na szczęście ponownie tu zajrzałam i jestem bardzo zadowolona, że wróciłaś :D
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń

Yuki Boshi SecretArtwork