sobota, 29 października 2016

21. " Zmienne uczucia Gray'a"

Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niebo. Jej wzrok wyrażał, tęsknotę oraz smutek, przez który lekko zaszkliły się jej oczy. Skupiona na widoku, nie usłyszała, zbliżających się kroków.
- Niesamowita noc? Prawda? - ciut wystraszona, odwróciła głowę w kierunku głosu. Lekarz zamiast krzyczeć, podszedł do niej i razem z Lucy, wpatrywał się w gwiazdy.
- Tak...- niepewnie szepnęła.
- Ale i tak Ciebie nie powinno tu być - intuicyjnie, skierowała wzrok na swoją ranę. Cały czas, czuła lekki ból stojąc, jednak próbowała go ukryć.
- Daję sobie radę. -
- Próbujesz mnie, czy siebie oszukać? Bo ja znam Twoje wyniki. - westchnęła ciężko.
- Chce, jak najszybciej stąd wyjść. -
- To wracaj do łóżka, jeśli zaczniesz współpracować, a wyniki się nie pogorszą, pomyślę nad jutrzejszym wypisem - zaskoczona spojrzała na mężczyznę. On tylko się uśmiechnął i wrócił do jednego z pokoi.
Z uśmiechem na ustach, spełniła jego polecenie. Ostrożnie, położyła się w łóżku. Zamknęła oczy i jeszcze raz, odczuła pustkę w sercu. Nie była pewna, który ból był gorszy. Rana? Czy tęsknota? Odrzuciła wszystkie myśli na bok i spróbowała się przespać. Sen przyszedł szybko...

Jesienne słońce przedostawało się do ich pokoju, przez wciąż zepsute żaluzje, których nie mieli czasu wymienić. Jednakże ono nie dawało rady, obudzić dwojga, śpiących kochanków. Dał radę dopiero dźwięk budzika, oraz promienie słoneczne, skierowane prosto w twarz chłopaka. Z niezadowolenia zmarszczył brwi. Przetarł oczy dłonią i podniósł swoje powieki. Odwrócił się na bok i złapał za telefon, wyłączając drażliwy budzik. Zerknął wciąż zaspanym wzrokiem, na ukazującą się godzinę w komórce. Nie zadowolony podniósł się i poszukał swoich ubrań. Odnalazł jakieś dwudniowe bokserki i dżinsowe spodnie. Zrezygnował z dalszych poszukiwań, jakieś "świeżej" bluzki. Obejrzał się za siebie i przyjrzał śpiącej ukochanej. Wczorajszego wieczoru cały czas nie mógł zapomnieć, o Lucy. Co chwilę analizował jak jej pomóc, oraz wyzywał od najgorszych swojego przyjaciela. Aby chodź na chwilę przestać o niej myśleć, trochę z Juvią się zabawili. To pomogło, aż do teraz. Jej twarz znów pojawiała się, w myślach  Graya.
Odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku kuchni. Złapał za czajnik, napełnił go wodą i wstawił na gaz. Przez chwilę wpatrywał się, w palący się błękitny płomień. Nawet teraz, ciągle w jego głowie była blondynka. Czemu, aż tak się nią przejmował? Czy to dlatego, że przywróciła "starego" Natsu? A może, dlatego, że jest taka krucha i delikatna? Jego serce zabiło mocniej. Martwił się o nią. Chciał ją zobaczyć. Ale tak właściwie dlaczego?
Z zamysłu wyrwał go gwizdek czajnika. Przygotował dwie kawy, jedną czarną, drugą z mlekiem i łyżeczką cukru, taką jak zawsze piła Juvia. Wziął kubki do rąk, aby obudzić ich aromatem dziewczynę.
Mocny zapach napoju wypełnił całe pomieszczenie, docierając do nosa niebiesko-włosej. Przekręciła się na drugi bok i leniwie otworzyła oczy. Na widok, pół nagiego mężczyzny z kawą, uśmiechnęła się.
- Dzień dobry Gary-sama - przywitała się, biorąc jeden z kubków.
- Dzień dobry. - przyglądał jej się. Próbując sobie wyobrazić na jej miejscu blondynkę. Szybko, jednak odzyskał panowanie nad sobą i odrzucił wyobraźnię. - Dziś musimy wyjechać. -
- Tak, Juvia zaraz zacznie pakować walizkę z rzeczami.
- Ja jeszcze muszę podjechać do firmy, wypełnić ostatnie dokumenty. Wiesz może, gdzie jest jakaś czysta koszula? - zapytał, wypijając duszkiem cały ciepły napój.
- W łazience, powinna wisieć, dopiero uprana - schylił się i pocałował ją w czoło.
- Dziękuję. - wyniósł naczynie. Ubrał się, zabrał telefon i już zmierzał do wyjścia, kiedy usłyszał głos kobiety.
- Gray-sama zapomniałeś teczki, dobrze się czujesz? - unikał jej wzroku.Cały czas myślał o Heartfilii i czuł się z tym źle.
- Tak, tak. Na razie, wrócę za godzinę - ucałował jej policzek i wybiegł z domu.
Ona tylko zaskoczona, dotknęła dłonią policzka. Zauważyła już wczoraj, zmianę zachowania ukochanego. Może się rozchorował? Odpaliła laptopa i zaczęła szukać na internecie, różnych objawów chorób. Martwiła się o ukochanego.
Gray podszedł do auta, otworzył drzwi. Teczkę rzucił na tyle siedzenia. Nie zamierzał jechać do pracy. Odpalił samochód i ruszył w kierunku szpitala.

Obudził ją dźwięk pukania do drzwi. Szybko skierowała w ich stronę swój wzrok.
- Proszę - szepnęła, delikatnie ziewając oraz dłonią, przeczesując swoje kosmyki włosy. Czuła się lepiej niż wczoraj. Rana powoli, sprawiała coraz mniej bólu.
Drzwi do jej pokoju otworzyły się nieśmiało. Weszła przez nie dziewczyna, w jej wieku. Miała krótkie białe włosy, a w rękach trzymała bukiet tulipanów.
- Cześć.
- Znamy się? - spytała zaskoczona, jeszcze raz mierząc Lisannę od stóp, do czubka głowy. Ona nie przejmując się jej słowami, przysunęła sobie krzesło i usiadła przy łóżku.
- To kim jestem, nie ma znaczenia. Przyszłam Cię ostrzec.
- Ostrzec?
- Tak. Przed Twoimi przyjaciółmi - powiedziała z sarkazmem. - Okłamują Cię.
- Niby w czym?
- Natsu wcale nie wyjechał do pracy. - Oczy Heartfilii nie ukrywały zaskoczenia.
- Gdzie on jest? - spuściła wzrok.
- Nikt tego nie wie. Uciekł od Ciebie. Widocznie miał dość takiej słabej dziewczyny, jak ty. Już kiedyś też uciekł, wtedy na cały rok za granicę, bardzo możliwe, że i tym razem. - Zacisnęła mocniej dłonie. - Twoi przyjaciele, a raczej jego, bo okłamują Cię, by ratować jego dupę. Nie byłoby całej tej szopki, gdybyś nie była taką histeryczką i normalnie zniosła jego odejście, a tak uciekł, żeby Ci nic nie mówić, abyś nic sobie nie zrobiła. Rozumiesz? Odczep się od nas wszystkich. Nigdy nie byłaś i nie będziesz częścią Fairy Tail. - wstała z krzesła. Położyła bukiet na stoliku. - A zapomniałabym. Natsu jest mój. Zapamiętaj. - rzuciła ostrzeżenie w jej stronę. Wychodząc, mocno trzasnęła drzwiami. Zostawiając całą roztrzęsioną dziewczynę samą.
Z jej oczu leciały łzy, który próbowała z całej siły powstrzymać. Jej serce pękało z niepewności. Ta dziewczyna, kim mogła być? Czy mówiła prawdę? Jej ramiona zaczęły drżeć. Próbowała być silna. Bardzo chciała ukryć swoje emocje, tylko jak? Pierwszy raz jej uczucia były tak silne, że nawet siłą woli nie potrafiła ich, powstrzymać.
Spojrzała na tulipany. Nagle ogarnął ją gniew. Wzięła do rąk kwiaty i zaczęła niszczyć je na strzępy, próbując w ten sposób wyładować swój gniew. Kiedy z nich już nic nie pozostało, nie poczuła ulgi. Pękła. Jak bańka mydlana, jednakże tym razem udało jej się opanować emocje.
- Witaj Lucy! Jak się czujesz? - nieoczekiwanie do pokoju wszedł, rozpromieniony Gray. Przyjrzał się strzępom, rozsypanych tulipanów, a następnie samej Lucy. Zauważył lekki drżenie jej ciała i opuchnięte oczy. Nie pytając, o wiele po prostu podszedł do dziewczyny. Z czułością i delikatnością objął ją w swoje ramiona. Tak jakby chciał powiedzieć "jesteś bezpieczna". Lucy, jednak odepchnęła go i spojrzała mu w oczy.
- Gdzie jest Natsu? - zapytała, głosem pozbawionym uczuć. Chłopak zaraz zrozumiał, że ona już wie. Wziął głęboki oddech...
- Nie wiem. Nikt nie wie. Zniknął.
- Uciekł?
- Możliwe. Mamy kilka poszlak, gdzie może być. Dlatego nie chcieliśmy Cię martwić. - spojrzał w jej czekoladowe oczy i zrozumiał, że w tej chwili powie jej wszystko. Działa na niego jak narkotyk. Nie zauważył tego przy ich pierwszym spotkaniu, jednak teraz każda część jego ciała, chciała wpatrywać się w jej niepowtarzalnie, piękne tęczówki.
- Jakie macie poszlaki?
- Mamy cztery bilety lotnicze na niego[...] - opowiedział jej cały plan ze szczegółami. Ona tylko słuchała, nie przerywając mu.
- Dlaczego od razu mi nie powiedzieliście?
- Baliśmy się, że się załamiesz.
- Nie potrzebnie - przybrała jedną ze swoich masek i uśmiechnęła się do chłopaka.
- Napra- przerwał mu telefon. - To Juvia.
- Możesz spokojnie odebrać, ja i tak mam iść zaraz na badania. Dzięki za odwiedziny - wstał i nie pewnie wyszedł z pokoju. Zaskoczył go jej uśmiech. Odrzucił połączenie w komórce i chwilę, stał przy drzwiach pokoju blondynki. Usłyszał jej gorzki płacz... Spodziewał się tego. Próbowała być silna, ale to dalej Lucy.
Zacisnął mocniej zęby, złapał za klamkę. Chwila niepewności, czy na pewno chce tam wejść? Wpatrywał się z niepokojem na białe drzwi. Gdy do jego uszu, znów doleciał dźwięk jej płaczu, wszystkie obawy zniknęły. Szybko wszedł do środka i nie wiele mówiąc, przytulił blondynkę.
 Tym razem go nie odepchnęła. Rozpłakała się na dobre. Wciąż powtarzając sobie w głowie jedno pytanie, jedno słowo "dlaczego?".
- Już Lucy... ciii... Wszystko będzie dobrze on wróci. Jeszcze dziś jedziemy za nim na lotniska. Znajdziemy go. - spojrzała na przyjaciela. Delikatnie przytaknęła głową.
- Dziękuję, ale czy możesz już iść? Chcę zostać sama. - zrozumiał to. Wypuścił ją z objęć i wyszedł z pomieszczenia. Nie odwracając się za siebie, żeby nie spojrzeć w jej podpuchnięte, czerwone od łez oczy.

Kiedy tylko Gray wyszedł z pokoju, postanowiła przestać się mazać. Ta biało-włosa dziewczyna miała rację, musi przestać być kruchą i delikatną. Wzięła do ręki telefon i wysłała sms'a do Cany. Była pewna, że ona jak najszybciej przyjdzie do szpitala. Teraz pozostało jedynie czekać. Rozejrzała się po pokoju. Wstała z lekkim bólem i zaczęła zbierać, to co zostało z tulipanów. Przy skłonach rana mocniej, dawała o sobie znać. Mimo wszystko pozbierała kwiaty.
- Lucy!! - do pokoju wpadła Cana z kilkoma torbami.
- Część Cana - przywitała się i zabrała rzeczy od przyjaciółki.
- Zabrałam chyba wszystko, o co prosiłaś. - Heartfilia razem z torbą, weszła do łazienki. Przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej policzki wciąż były pokryte plastrami. Próbowała jakoś doprowadzić się do porządku dziennego. Dodała swojej twarzy blasku, przy pomocy podkładu. Sińce zakrył korektor i puder. Jeszcze parę kosmetyków... Przyjrzała się swojej twarzy, wyglądała lepiej.
Zerknęła do ubrań, przyniesionych przez Canę. Już po chwili miała na sobie leginsy z lekko wyższym stanem, aby nie uciskały rany. Szarą bluzkę z długim rękawem, którą przykryła rozpinana granatowa bluza Natsu. Założyła kaptur i rozkoszowała się zapachem ukochanego. Po chwili wróciła do przyjaciółki.
- Całkiem inaczej - uśmiechnęła się, mierząc blondynkę. - Ale zapomniałaś, o czymś - zaśmiała się cichu, wpatrując się w nagie stopy. - Trzymaj. - podała jej z torebki jesienne, wiązane buty za kostkę. Zakładając je lekki grymas, wtargnął na jej usta.
- Jestem gotowa - drzwi do sali się otworzyły, a kobiety intuicyjnie, spojrzały w ich kierunku. Doktor stał z otwartymi ustami.
- A gdzie Pani się wybiera? Przyszedłem zabrać Panią na badania.
- Wychodzę na własne żądanie. Proszę przygotować dokumenty.
- Ale w Pani stan- przerwał, widząc groźny wzrok pacjentki. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- Napisałaś, że wychodzisz
- Bo wychodzę. Muszę odszukać Natsu - wzięła swoją komórkę i przytuliła brunetkę. - Dziękuję za pomoc. - zszokowana przyjaciółka nie mogła, wydusić z siebie ani jednego dźwięku.
Blondynka wyszła na korytarz i skierowała się do gabinetu lekarza. Nie zamierzała tracić już ani sekundy. Była pewna, że wie gdzie jest Natsu. Tylko musi się pośpieszyć. Zapukała do pokoju.
- Przyszłam po wypis. - mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i ciężko westchnął.
- Proszę, tylko podpisz w tym miejscu. - podał jej dokumentacje. Szybko złożyła swój podpis i zabrała teczkę.
- Dziękuję za opiekę, do widzenia. - szybko ruszyła ku wyjściu. Gdy tylko przekroczyła próg, od razu poczuła orzeźwiające, chłodne powietrze. Teraz  pozostało najgorsze, jak ona ma się do niego dostać?
- Panienka Lucy? - spojrzała na osobę, stojącą przed nią. Służący Dragneel'ów był ubrany zwyczajnie, nie zwróciła by nawet na niego uwagi, gdyby się nie odezwał.
- Kenta? - nagle do jej głowy wpadł pomysł. - Kenta, czy możesz mi pomóc?
- Ale w czym?
- Chyba wiem, gdzie jest Natsu, ale nie wiem, jak się tam dostać. Czy mógłbyś mnie zabrać do domku jego matki? - dziwnie na nią spojrzał. Wiedziała, że mógł jej odmówić.
- Dobrze, zabiorę panienkę, jednak jaką mamy pewność, że on tam jest? - dotknęła dłonią swoje, bijące serce.
- Ja... nie mam żadnej pewności. Żadnego dowodu, jednak mam przeczucie, że on tam będzie.
- No dobrze. Zapraszam do auta i tak mam dziś wolne. - samochód, który wskazał by zwykły, przeciętnej klasy. Widać było, że był bardzo zadbany. Otworzył jej drzwi i posłusznie usiadła obok kierowcy. Wkrótce ruszyli w znanym jej kierunku. Wiedząc już, że podróż będzie długa zamknęła oczy. Mając ciągle nadzieję, że jej przeczucie się potwierdzi i już wkrótce, wtuli się w ciepły tors ukochanego.

Haregeon, godzina  6:00

Levy razem z Gajeelem, dotarli na lotnisko. Pomimo wczesnej godziny, było tu pełno ludzi. Łatwo było się zgubić w takim tłumie.
- Uważaj - powiedział do niebiesko-włosej, gdy przechodzący ludzie, o mal ich nie rozdzielili. - Same z Tobą kłopoty.
- Może złapiemy się za ręce, aby nas nie rozdzielili? - spytała, ciut się rumieniąc. On spojrzał na nią i chytrze się uśmiechnął.
- Mam lepszy pomysł. - Podniósł ją i usadził na swoich barkach. - Nie zgubisz się i szybciej znajdziemy Salamandra! - nadymała trochę policzki ze złości. Myślała, że ta wspólna misja, chodź trochę ich do siebie zbliży, jednak się pomyliła. Postanowiła, że od teraz w pełni skupi się na misji. - Widzisz go? - przejechała wzrokiem po ludziach, szukając różowej czupryny.
- Jak na razie nie...- nagle Gajeel zaczął biec, przymknęła oczy, bojąc się, że spadnie.
- SALAMANDRZE! - wydzierał się i biegał z nią, na swoich barkach przez całe pomieszczenie. Jego zdaniem to było całkowicie normalne. Nawet jeśli zwracali na siebie zbytnią uwagę ludzi... Zażenowana Levy, otworzyła oczy, przyzwyczajając się do ruchu Gajeel'a. Niespodziewanie kątem oka znalazła różowe włosy.
- Gajeel! Znalazłam go!


Przybyłam wraz z nowym rozdziałem! ;3 Jak wam się podoba? Oficjalnie pragnę ogłosić, że zbliżamy się do końca pierwszej sagi! *.* 

czwartek, 27 października 2016

20. "Czekam na Ciebie"

Wpatrywała się na nich z gniewem w oczach. Nie rozumiała, dlaczego nikt jej nic nie mówi. Czemu unikają jej wzroku? Po ich wyrazach twarzy, przeczuwała coś złego. Z każdą długą, pełną ciszy sekundą, rosło jej zaniepokojenie i strach.
- Gdzie do cholery jest Natsu?! - wykrzyczała po raz trzeci to samo pytanie. Nie interesowało ją nic, nawet to, że zwróciła na siebie uwagę całego personelu szpitalnego. Pielęgniarki zareagowały bardzo szybko i wpadły do pokoju. Akurat w tym momencie serce Heartfili niebezpiecznie zaczęło, jeszcze bardziej przyśpieszać, a maszyna do której byłą podłączona, wydawać z siebie pisk. Jedna od razu podeszła do Lucy, podała jej zastrzyk, a druga poleciała pędem po lekarza. 
- Lucy... uspokój się - poprosiła Scarlet, patrząc na blondynkę. Nie chciała, żeby przez nich jej stan się pogorszył, chodź na to już chyba było za późno.
Lekarz wbiegł do sali.
- Proszę wszystkich o natychmiastowe wyjście! - nie mogli oderwać wzroku od chorej. Dopiero pielęgniarka, która zamknęła drzwi obudziła ich ze snu.
- Co my zrobiliśmy...- szepnęła załamana Levy. Razem z Erzą usiadły na krzesłach, wbijając swój wzrok w podłogę. Czuły się winne.
- Tak mocno zareagowała na brak odpowiedzi. Może lepiej ją okłamać? - wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.
- Kto ją okłamie? - zapytała Juvia, opierając się o błękitną ścianę korytarzu.
- Ja to zrobię. - Gray wziął głęboki wdech. - Dla jej dobra.
- Jeśli w ogóle przeżyje...
- Nie mów tak... Juvia wierzy w Lucy. Na pewno przeżyje.
Po piętnastu minutach z sali wyszedł doktor, skierował swoje kroki w kierunku Graya, a dziewczyny zaglądały przez drzwi do blondynki.
- Dostała lek uspokajający i wzmacniający serce. Proszę jej więcej nie denerwować, jej ciało jest wciąż osłabione. Na razie tylko jedna osoba może wejść. - wszyscy spojrzeli na chłopaka. Wyczekiwali jego reakcji.
- No dobrze - ciężko westchnął i postawił pierwsze kroki, coraz bardziej zbliżając się ku drzwiom. Złapał za klamkę i obejrzał się za siebie. Denerwował się i poszukiwał jakiegoś wsparcia w dziewczynach. One jednak sprytnie uniknęły jego wzroku. Zacisnął mocniej zęby, przeklinając samego siebie. Zacisnął swoją dłoń i klamka poszła w dół, otwierając drzwi.
Lucy leżała w łóżku trochę bladsza niż wcześniej, z maską na twarzy. Nawet nie uniosła powiek, by sprawdzić kto wszedł. Zrobiło mu się jej żal. Pogorszenie jej stanu było ich winą. Był to skutek ich strachu...
- Lucy... - powiedział zbliżając się do łóżka. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Widział to, że mu ufa, widział jak jest bezbronna. Przez chwilę wahał się... czy na pewno ma ją okłamać? Wszystko teraz zależało od jego słów. Odwrócił wzrok. Nie mógł dłużej patrzeć w jej szczere oczy. - Natsu wyjechał do pracy, jest cały i zdrowy - wymusił uśmiech. - Nie musisz się o niego martwić, wiem, że to takie niespodziewane, ale nagle pojawił się jakiś błąd w jednej z firm. Natsu się tam udał by to naprawić. Tak naprawdę wcale nie chciał, chciał zostać z Tobą - kłamał. Kłamał ciągle patrząc w podłogę. Bojąc się, że gdy spojrzy na nią, ulegnie i powie prawdę. - Przepraszam, że przez nas Ci się pogorszyło, ale nie wiedzieliśmy jak Ci to powiedzieć. - delikatnie spojrzał na nią. Otworzył usta z niedowierzania. Ona płakała. Płakała szeroko się uśmiechając.
- Jest bezpieczny. Nic mu nie jest... całe szczęście - było mu głupio. Dopiero teraz zrozumiał, że ona cały czas się obawiała o jego życie, a oni jeszcze dodali jej nie pewności. Zacisnął mocniej pięści. Cholera. Jak Natsu mógł zostawić kogoś takiego jak ona? Nie rozumiał postawy przyjaciela.
- Jak się czujesz? - zapytał, widząc, że zamknęła oczy.
- Jest dobrze, ale jestem bardzo senna. - Nie chciał dłużej z nią przebywać. Czuł ogromne wyrzuty sumienia. Próbował jakoś uciec, ale by nie zauważyła, jego zmiany zachowania.
- Nie będziemy Cię męczyć. Śpij dobrze - jakoś udało mu się wymigać. Wstał, zgasił światło i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Heartfilię samą.

Na korytarzu siedziały zniecierpliwione dziewczyny. Gdy tylko Gray wyszedł od Lucy, wszystkie wstały i podeszły bliżej.
- I co z Lu?
- Jest chyba dobrze. Była zmęczona więc zostawiłem ją samą, na dziś powinniśmy jej dać spokój.
- Co jej powiedziałeś?
- To co ustaliliśmy. Natsu jest pilnie w jeden z firm.
- Tyle?
- Co Erza miałem do cholery jeszcze powiedzieć?! - wybuchł. Czuł się okropnie, że ją okłamał, dlatego niechcący wyżył się na przyjaciółce. Po chwili jednak zrozumiał swój błąd. - Przepraszam...
- Każdemu nerwy puszczają. Teraz musimy wymyślić i omówić cały plan odnalezienia Natsu.
- Juvia zna dobrą, niedaleko stąd kawiarnię - wszyscy zgodzili się na pomysł kobiety i po kilku minutach, ubrani w kurtki wyszli z budynku.
Kawiarnia do której zaprowadziła ich Juvia, była małym, skromnym, lecz bardzo ciepłym i przytulnym miejscem. Zajęli jeden ze stolików w kącie.
- Juvia sąk znasz takie urocze miejsca? - spytała Erza nie przestając podziwiać wystroju.
- Juvia pracowała tu jako kelnerka
- Cześć przyjaciele - do ich stolika podeszła Lisanna. Wszyscy zdziwieni natychmiast zlustrowali jej stój. Miała na sobie pomarańczową sukienkę, zdawało się nawet, że zbyt krótką jak na nią oraz biały fartuszek. We włosach miał pomarańczowe kokardki. W dłoni trzymała trzy kart menu. - Oj nie ma z wami Natsu? Szkoda. Chciałam, żeby mnie w tym zobaczył i zaczął żałować, że mnie zostawił - obdarzyła ich fałszywym uśmiechem.
- Dzięki za karty - Scarlet wzięła przedmioty ignorując, ostanie zdanie koleżanki. Kelnerka nic sobie z tego nie zrobiła i poszła na zaplecze.
- Naprawdę musiałaś coś takiego tutaj nosić?
- Juvia i inne dziewczyny nigdy, czegoś takiego nie nosiły. Levy spójrz, wszystkie kelnerki wyglądają inaczej - pracownica, na którą wskazała dziewczyna miała ubraną białą bluzkę z długim rękawem, czarne spodnie i ciemne baletki. Oczywiście na przodzie miała założony fartuszek, a włosy spięte w koka.
- Prościej mówiąc, tylko Lisanna się tu wyróżnia. - podsumował Gray, opierając się o oparcie fotela.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - do ich stolika podeszła jedna z pracownic.
- Ja poproszę ciasto truskawkowe z dużą porcją kremu
- Juvia prosi o jedną kawę.
- Z mlekiem, cukrem?
- Z mlekiem. - Kobieta dzielnie spisywała całe zamówienie.
- Dla Pana? -
- Nic, dziękuję. -
- Poproszę gorącą czekoladę - gdy tylko odeszła, Gray wyciągnął papiery z torebki ukochanej. Wciąż czuł wyrzuty sumienia, a przed oczami widział twarz zapłakanej Lucy. Dzięki temu był jeszcze bardziej zdeterminowany by odnaleźć przyjaciela.
- Musimy się podzielić na grupy.
- Mamy kolejny problem.
- Jaki?
- Tylko ty i ja mamy prawo jazdy. A miasta są cztery. Potrzebujemy ludzi...-
- I samochodu dla Erzy, bo jej staruszek nie da rady dojechać na czas -
- Mam wciąż auto Natsu - szepnęła dziewczyna, udając obrażoną za brutalne słowa, o jej ukochanym autku.
- Levy, czy Gajeel mógłby pojechać z Tobą? -
- Pewnie się zgodzi...-
- Mamy już jednego kierowcę więcej.
- Juvia pomyślała, że Mira by nam pomogła? -
- Juvia! Jesteś genialna - ucałował ją w policzek i wyciągnął telefon. Wybrał numer do przyjaciółki. - Cześć Mira. Przepraszam za tak późną porę, ale miałbym do Ciebie małą prośbę.- zobaczył zbliżającą się kelnerkę z jedzeniem. Nie chciał przeszkadzać dziewczyną, dlatego wyszedł rozmawiać na zewnątrz.
Dziewczyny zrozumiały jego gest. Lisanna podała im jedzenie i bez słowa zniknęła przy innym stoliku. Było to podejrzane, Scarlet chciała sprawdzić co robi, ale ciasto tak bardzo ją skusiło sowim zapachem... po chwili zjadała kawałek po kawałku, delektując się każdą  sekundą. Tymczasem niebiesko-włose wyczekiwały powrotu chłopaka.
- Ty też masz jakieś dziwne przeczucie?
- Juvia czuje tu - dotknęła dłonią miejsce, gdzie biło jej serce. - że coś jest nie tak. Juvia czuje, że coś pominęła..
- Ja również. Chc- skończyła nagle, widząc wchodzącego chłopaka.
- Zgodziła się. Mam tylko jej napisać, o której i na jakim lotnisku ma być. - usiadł na swoje miejsce i zaczął po kolei wykreślać miasta. - Razem z Juvią pojedziemy do Oshibany. Kto chce jechać do Haregeon'u?
- Ja z Gajeelem możemy - po kolejnym mieście przejechała czarna kreska.
- Co jeszcze zostało? - spytała kończąc swoje ukochane ciasto.
- Ancient Ruins i Hanted Castle.
- Biorę to drugie - wszyscy mieli przydzielone kierunki i godziny. Teraz musi im się udać. Odnajdą go i sprowadzą z powrotem, nawet jeśli trzeba będzie użyć siły.
- Jeśli ktoś go zobaczy, od razu informujcie resztę. - Erza skończyła ciasto i wstała od stołu. - Czas się pakować, powodzenia. - pożegnała się i opuściła kawiarenkę.
- My też będziemy się już zbierać. Na razie Levy! - wstali. Gray ubrał kurtkę, a Juvia płaszcz. Wychodząc przytulili się do siebie.
Niebiesko-włosa także szykowała się do wyjścia, jednak jej wciąż coś nie pasowało. Przeczucie, że coś pominęli, nie chciało zniknąć. Nagle do kawiarni wbiegł Gajeel.
- Gajeel? Co ty tu robisz?
- Przyszedłem po Ciebie. - uśmiechnęła się. Ubrała okrycie i podeszła do ukochanego. Wtuliła się w jego tors. Nigdzie nie czuła się bezpieczniej niż przy nim. Przy nim obawy ją opuszczały, w końcu zapomniała o swoim przeczuciu. Co było błędem.

Niebo było pokryte gwiazdami, które świeciły najjaśniej, jak potrafiły na czarno-granatowym tle. Brak chmur zachęcał każdego do obserwacji. Blondynka pomimo ostrzeżeń lekarza, stała na korytarzu. Jedną ręką podtrzymywała się kroplówki, którą ze sobą zabrała, natomiast drugą intensywnie ściskając telefon. Stawiała swoje kroki w kierunku okna. Pomimo bólu, wytrwale dążyła do swojego celu. Na jej czole pojawiły się pierwsze krople potu, właśnie wtedy postawiła ostatni krok. Udało jej się. Spojrzała na magiczny widok. Tego jej brakowało. Widok nocnego nieba uspokoił ją i napełnił nadzieją.
- Nieważne gdzie jesteś, niebo nad nami jest to samo, prawda Natsu? - z wielką tęsknotą wpatrywała się w gwiazdy. Już od małego fascynowało ją ich piękno, a właśnie w takich chwilach, jak ta, zawsze w nie spoglądała. Wpatrując się, przypominała sobie o mamie, która nauczyła ją wszystkich gwiazdozbiorów. Bardzo ją kochała i mocno przeżyła, odejście jej z tego świata. Teraz tak samo mocno zależało Lucy na Natsu. Jeśli nawet nie mocniej... To on uratował ją od ojca. Zaprowadził do swoich przyjaciół i wspierał. Spędzała z nim każdy dzień. Nie wyobrażała sobie, że teraz mogłoby zabraknąć go w jej życiu. Do tej pory nigdy o tym nie myślała, ale teraz do jej głowy nasuwały się myśli... Co jeśli on nie wróci? Jak będzie żyła dalej? Co z ich miłością? - Wracaj do mnie... nie umiem już żyć bez Ciebie - szepnęła cichutko, mając nadzieję, że gwiazdy przekażą jej słowa do niego.



Witam wszystkich! :3 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, trochę nie jest zadowolona z jego długości :/ Ale chciałam zakończyć go akurat w takim momencie, żeby nie wyjawiać wam za dużo ;) 
Do następnego! :* 


poniedziałek, 24 października 2016

19. "Co lepsze? Prawda czy kłamstwo?"

Powoli odzyskiwała świadomość. Z początku słyszała jedynie dźwięki, lecz teraz spokojnie całe słowa. Próbowała unieść swoje powieki. Zdziwił ją ich nadzwyczajny ciężar. Nie poddała się. Znalazła w sobie jak najwięcej siły i próbowała otworzyć oczy. Obraz który ujrzała, był niewyraźny i zamazany. Usłyszała kroki i więcej zbliżających się do niej głosów. Kiedy jej wzrok nabrał ostrości, zobaczyła nieznajome twarze.
- Spokojnie Pani Lucy. Jest Pani w szpitalu, nic już Pani nie grozi. - przyjęła ze spokojem wyjaśnienia lekarza. Pomimo swojego ciężkiego ciała i ludzi, zaczęła rozglądać się na boki. Pomieszczenie miało okropny, wyblakły zielony odcień, który przypominał jej wymiociny. Pielęgniarki zaczęły odchodzić od jej łóżka, ukazując resztę sali. Nikt więcej z nią nie leżał, a sama Lucy przypięta została do najróżniejszych maszyn.
Mężczyzna w fartuchu pozostał, notując coś w swoim zeszycie. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć.
- Czy coś Panią boli? - spróbowała się lekko podnieść, ale natychmiast poczuła ból w partiach brzucha.
- Brzuch.. - wyszeptała słabym głosem.
- To naturalne po operacji. A czy coś jeszcze? - delikatnie zaprzeczyła ruchem głowy. - Cóż, proszę się oszczędzać. Straciła Pani dużo krwi. - wyszedł, pozostawiając ją samą. Dopiero teraz przypomniała sobie, o tym co się wydarzyło.
- Natsu - cichutko szepnęła. Martwiła się. Gdzie on mógł być? Czy jest cały? Udało jej się go obronić? Jakim cudem znalazła się tutaj? Miała tyle pytań.
Jej myśli przerwała wchodząca pielęgniarka, który wymieniała jej kroplówkę.
- Przepraszam, czy mogłaby Pani podać mi telefon? - nieśmiało spytała. Kobieta ciut zdziwiona, podeszła do etażerki, dosyć niechętnie podała jej urządzenie. Zmierzyła ją na koniec wzrokiem i wyszła z sali.
Wciąż drżącą ręką, którą z trudem poruszała, odblokowała iphona i spojrzała na datę.Czternasty listopada... przespała dwa dni. Jeszcze trzy i jej urodziny. Miała pełno wiadomości od Erzy, Levy i Cany, a także pięć nieodebranych połączeń od Graya. Nie miała żadnej informacji od niego.
Z zawodem w sercu postanowiła, na samym początku zadzwonić przyjaciela.
- Lucy?! -
- Przy telefonie - spróbowała się jakoś uśmiechnąć, słysząc zdziwiony głos przyjaciela.
- Kiedy się obudziłaś? - wyczuła w jego głosie zdenerwowanie.
- Parę minut temu, czy coś się stało? - nie doczekała się odpowiedzi. - Gray - delikatnie podniosła głos, na tyle ile miała siły.
- Zaraz u Ciebie będziemy.
Zaniepokoiła się, a jej serce przyśpieszyło swój bieg. Co się stało, gdy ona spała?

Wszyscy siedzieli w siedzibie. Odkąd Gray i Cana oznajmili wszystkim, że Natsu znów uciekł, każdy intensywnie myślał, jak i kto powie o tym Lucy. Dziewczyna już weszła do ich "rodziny", dlatego bali się jej reakcji. Najbardziej przejęły się tym Levy i Erza, które obmyślały na początku, co zrobią z Natsu, gdy go znajdą. Juvia nie pojawiała się w barze. Obwiniała się o to co spotkało, nową przyjaciółkę, aby nie popaść całkowicie w depresję, próbowała odnaleźć jakiekolwiek informacje, o miejscu w którym jest Natsu. Pochłaniało to większość jej czasu po pracy.
- Dosyć tego! - nerwy wzięły górę nad Grayem, który otwartą dłonią uderzył w stół. Zwracając na siebie całą uwagę zebranych osób. - Ja jej to powiem. Nie możemy ciągle od tego uciekać! -
- Gray, dobrze mówisz, ale to nie ty jej to powiesz. - odezwał się staruszek, siedzący na barze. - To musi być ktoś kto jest delikatny. Levy - spojrzał na lekko wystraszoną dziewczynę. - To twoja rola. Razem z Erzą pójdziecie razem, w razie wątpliwości obie siebie wspierajcie. - delikatnie się do nich uśmiechnął.
- Ale mistrzu, co mamy zrobić ze sprawą zaginięcia Natsu? - odezwała się Mira, która koiła nerwy w wycieraniu kufli.
- Zostawcie tego wariata w spokoju!  On jeszcze wróci! - wykrzyczał, jednak mimo jego ostrych słów, każdy wiedział, że on też mocno przeżywa zniknięcie jednego z jego "dzieci".-  Teraz trzeba się zająć Lucy. Moje dzieciaczki jesteśmy, jedną, wielką rodziną! A rodzina trzyma się razem! - wszyscy unieśli kufle, w geście zgody ze staruszkiem. Wszyscy zaczęli rozmawiać o gangu, z którym ponownie muszą się zmierzyć. Tylko jeden stolik był cicho. Nagle do baru pewnym i dumnym krokiem, weszła Juvia.
- Gray-sama! - podeszła do stolika i usiadła przy ukochanym. Miała zaskakująco bardzo dobry humor.
- Hej Juvia - pocałował ją i otulił ramieniem.
- Juvia ma informacje dla was - wyciągnęła kilka kartek i jedną fotografię. - Juvia dowiedziała się, że Natsu był widziany dziś rano na lotnisku w Holy Castle, to za górami. Około osiem-dziesięć godzin drogi stąd. -
- To kiedy ruszamy? - z wielkim entuzjazmem odezwał się Gray.
-Tu zaczyna się problem. Juvia pięć razy sprawdzała stronę i Natsu, na swoje imię i nazwisko wykupił cztery biletów. Każdy wylatuje z innego miejsca, niestety nie udało mi się sprawdzić gdzie lądują  -
- Nie chce, żebyśmy go znaleźli - odezwała się czerwono-włosa, która intensywnie rozmyślała.
- Każdy ma tą samą datę odlotu? - spytała Levy, która do tej pory milczała.
- Różnice są jedynie w godzinie. Jeden jest o szóstej dwadzieścia i jest z Haregeon'u. - przyjaciele okazywali wielki podziw, że udało jej się dotrzeć do tych danych. - Następny jest o dziesiątej i jest Hanted Castle, trzeci jest o jedenastej z Ancient Ruins, a ostatni jest o jedenastej dziesięć z Oshibany. -
- Nie zdążymy razem zbadać wszystkich. - podsumował Gray.- Musimy się rozdzielić -
- Jest jeden problem. Tylko ty, Gajeel i Erza macie prawo jazdy. Do tego samochód Erzy się nie nadaje.  - niziutka osóbka intensywnie poszukiwała jakiegoś planu, lub pomysłu. - Czy informujemy o tym Lucy? -
- Nie wszystko od razu. Najpierw trzeba jej powiedzieć, że on odszedł - cała dobra atmosfera przy stoliku zniknęła.
- Jeszcze teraz zbliżają się jej urodziny... - szepnęła cichutko Juvia. Wszystkie pary oczu zatrzymały się na dziewczynie.
- Kiedy? - czerwono-włosa się ożywiła.
- Teraz w piątek. -
- A kiedy Natsu wylatuje? -
- Juvia sprawdziła, że w środę. -
- Jest poniedziałek... musimy się śpieszyć! - nerwowo wstała.
- Erza uspokój się i powiedz lepiej nam wszystkim co wymyśliłaś. - próbował ją trochę opanować. Dziewczyna usiadła z powrotem na swoje miejsce.
- Powiemy Lucy, że Natsu nie zniknął tylko wyjechał. Sprowadzimy go na jej urodziny i będzie cacy -
- Mamy ją okłamać? - Levy spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem sumienia.
- Jeśli tego nie zrobimy ona się załamie. -
- A jeżeli nie uda nam się go sprowadzić na czas? - zasugerowała Cana, która do tej pory słuchała, popijając kufel z piwem.
- Będziemy musieli coś wymyślić... albo powiedzieć jej prawdę -
- Zniszczymy jej urodziny. -
- Juvia myśli, że pomimo wielkiego ryzyka powinniśmy spróbować. -

Czas dłużył się niemiłosiernie. Na sali leżała sama, więc nawet nie ma do kogo się odezwać. Pielęgniarki były tak zabiegane, że nawet nie próbowała, zaczynać rozmowy. Odzyskiwała siły i uniesienie powiek oraz ręki nie był większym problemem. Gorzej był z brzuchem. Ból pojawiał się w każdym momencie. Nie mogła się podnieść ani przekręcić. Była zdana na łaskę pielęgniarek, które w wolnych sekundach podnosiły lekko łóżko.
Próbowała kilka razy dodzwonić się do Natsu, jednak odpowiadała jej za każdym razem poczta. Byłą przez to zdenerwowana i niecierpliwa. Gray powiedział jej, że będą za chwilę, a ona czekała już ponad godzinę. Zamknęła oczy i rozmyślała raz jeszcze, o tym co się wydarzyło. Jak zmieniło się jej życie w ciągu tych dwóch miesięcy. Od spotkania Natsu do teraz. Analizując wszystko zrozumiała, że przydałby im się wypoczynek. Tak jak wtedy, gdy wyjechali do domku w lesie. Ostatnio dużo się w ich życiu zadziało i taka chwila odetchnienia bardzo by im się przydała. Powinna też wrócić do szkoły, z której pewnie i tak została dawno wydalona. Chciałaby, żeby trochę zwolnili i zaczęli prowadzić zwykłe licealne życie. Chodź spokojne życie i tak pewnie ubiegałby od zwykłego, bo która licealistka jest w gangu? Jest sławna nie przez osiągnięcia i wyczyny, tylko po przez krew? Teraz zrozumiała. Nie chciała zwykłego życia. Chciała swoje z nim, ale spokojne by nie musiała się martwić o jego bezpieczeństwo. Tylko tyle pragnęła.
- Lucy! - do jej pokoju weszli przyjaciele.
- Levy! Erza! - niebiesko-włosa ostrożnie przytuliła przyjaciółkę. Scarlet w rękach trzymała kilka ciast, przygotowanych przez Mirę.
- Juvia też przyszła z paniczem Grayem! - uśmiechnięta tuliła się do ramienia swojego ukochanego.
- Zapraszam - uśmiechnęła się Lucy. Była pewna, że gdy wejdą do środka, ujrzy upragnione kosmyki różowych włosów. Niestety za Grayem była jedynie Cana.
- Cześć! Ja też się wproszę na waszą prywatną imprezę! Przyniosłam nawet ze sobą alkohol! - wesoła podniosła w górę dwie butelki wina. Niestety jej krzyk usłyszały pielęgniarki, które natychmiast zaczęły z nią szarpaninę o butelki. Ciągle powtarzając, że na oddziale jest zakaz spożywania alkoholu. Wszyscy wybuchli śmiechem. Kiedy Cana się poddała i zasmucona usiadła przy łóżku Heartfilii, śmiechu ucichły.
- Lu jak się czujesz? - spytała próbując jakoś poprawić atmosferę.
- Nawet dobrze. Lekarz jest dobrej myśli - znów cisza. - Gdzie Nastu? - zadała w końcu to pytanie. Goście tylko spojrzeli na siebie i spuścili wzrok.
- Lucy... - zaczęła Erza, jednak nie potrafiła dokończyć. Blondynka czuła, że coś jest na rzeczy. W końcu nie wytrzymała tego napięcia.
- Gdzie jest Natsu?!


Ojojoj trochę długo mnie nie było :/ Szczerze? Przez okres wakacji miałam remont pokoju (generalny!) i wiązał się z nim pobyt w Gdańsku u rodziny. Niestety tam nie miałam czasu by pisać... Po wakacjach zaczęłam nową szkołę i jakoś ze stresu zapomniałam. Teraz od dwóch tygodni cholernie mi brakowało pisania. Tak o to powróciłam! Z jeszcze większą motywacją, która mam nadzieję potrwa jak najdłużej <3
Yuki Boshi SecretArtwork