środa, 20 kwietnia 2016

6. "Znalazłem ją"

Dokładnie po godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Co jakiś czas spoglądałem na dziewczynę. Nie miałem innego wyjścia i musiałem obudzić, słodko śpiącą Lucy.
- Halooo, pobudka - mówiłem i delikatnie nią potrząsałem. Obudziła się i zaczęła rozglądać. - Mamy chwilę przerwy, musimy kupić sobie ubrania na zmianę i żywność. Gotowa? - spytałem trochę nie pewnie, widząc jej wyraz twarzy. Po chwili całkowicie się wybudziła i cała podekscytowana wysiadła z auta.
- Jak tu pięknie! - miała rację, Oshibana była starym, dobrze położonym miastem.
- To co rozdzielamy się i widzimy się za jakieś pół godziny? -
- Pewnie! - była radosna i zaciekawiona.
- Więc...- chciałem coś powiedzieć, lecz jej już nie było. No trudno. Poszedłem do sklepu z odzieżą, kupiłem parę spodni, dwie bluzki, bieliznę i bluzę. Od razu się przebrałem w nowe rzeczy, a stare wyrzuciłem. Ciężko było mi się rozstać z moją ukochaną parą dresów, lecz były całe zakrwawione i zniszczone, po wczorajszej walce. Spojrzałem na czas, miałem jeszcze spokojnie dwadzieścia minut. Wszedłem do marketu i kupiłem różnego rodzaju żywność, od zupek chińskich do bakłażanów. Zakupy zapakowałem do bagażnika, w którym temperatura była najchłodniejsza. Teraz zostało tylko czekać na powrót Lucy. Mam nadzieję, że nikt jej nie rozpoznał. Wyciągnąłem z samochodu czarne, przeciwsłoneczne okulary oraz paczkę papierosów. Zapaliłem jednego z nim. Spojrzałem w błękitne bez chmurne niebo, delektując się nikotyną. Nie byłem pewny co do tego wyjazdu. Miałem wątpliwości, żeby jechać akurat w "to" miejsce. Pogrążony w swoim myślach, nie zauważyłem zbliżającej się Lucy.
- Nikt Ci nie mówił, że to nie zdrowe? - blondynka podeszła i zabrała mi papierosa, po czym go zniszczyła. Była ubrana w czarne spodnie i pomarańczową bluzkę na ramiączkach. Wyglądała dosyć seksownie, gdy jedno z nich opadło. Kurde. Skarciłem się za swoje myśli i wróciłem do tematu mojego papierosa.
- Nie myśl sobie, że mnie tym powstrzymasz. Mam jeszcze całą paczkę - uśmiechnąłem się. Przez chwilę była załamana, lecz zauważyłem niebezpieczny błysk w jej oku.
- Więc, całą naszą wycieczkę nazwijmy "obozem przetrwania bez papierosa Natsu"! - poczułem jak próbuje wyrwać mi opakowanie.
- Ale dlaczego zaraz "obóz przetrwania"? Nie potrzebuję tego, nie jestem uzależniony. - lekko odepchnąłem ją i skrzyżowałem ręce w geście obrazy.
- Więc wytrzymasz bez papierosa? - nasze oczy się spotkały. Widziałem, że chciała mnie przechytrzyć. Jednak patrząc w jej czekoladowe radosne oczy, chciałem zrobić jej przyjemność.
- Pewnie - podałem jej paczkę. Dopiero teraz, gdy cała szczęśliwa ruszyła się, zauważyłem za nią, wiele, wiele torb. - Wykupiłaś cały sklep czy jak? - westchnąłem, nie doczekując się odpowiedzi. Blondynka wsiadła do samochodu, a ja musiałem uporać się z jej zakupami. W co ja się wpakowałem? Połowę torb ostrożnie ułożyłem w bagażniku, a resztę na tylne siedzenia. Ile dziewczyny potrafią kupić? Spojrzałem na zegarek.
- Lucy, gotowa? - spytałem wchodząc do samochodu.
- Oczywiście - dziewczyna założyła czerwone okulary przeciwsłoneczne. Odpaliłem silnik i ruszyliśmy w drogę. Uśmiechała się i była szczęśliwa, jednak musiałem jej powiedzieć.
- Lucy, muszę Ci coś powiedzieć. - radość zaczęła znikać z jej twarzy.
- Słucham? - wyczułem smutek w jej głosie.
- Twój ojciec zgłosił Twoje zaginięcie i obecnie jesteś poszukiwana w cały Fiore. - pozwoliłem sobie zerknąć na nią. Wydawało mi się, że jakby odetchnęła z ulgą.
- Ale ty znasz miejsce gdzie będę bezpieczna, inaczej nie zgodził byś się mnie zabrać - znów była szczęśliwa. Najwidoczniej potrafiła czytać ze mnie jak z otwartej książki.
- Kim chcesz zostać w przyszłości? -
- Co to za pytanie? -
- Obiecałaś, że odpowiesz na każde. Pamiętasz? -
- Psychologiem. - wyszeptała.
- Jestem pewny, że ci się uda - przecież widać, jak idealnie pasuje do niej.
- Teraz moja kolej! Dokąd dokładnie jedziemy? -
- To niespodzianka -
- To nie fair! Ja Ci odpowiedziałam! - nadymała słodko policzki.
- Ale ja Ci nie obiecałem, że odpowiem na każde! - odwróciłem się w jej stronę i pokazałem język. Czułem się szczęśliwy nawet bardzo. Przez resztę drogi śmialiśmy się i zachowywaliśmy, jak dzieci bez zmartwień.
- Zaraz będziemy na miejscu. -

Oboje po chwili wyszli z samochodu. Lucy wciąż pełna zdziwienia, przyglądała się widokowi przed oczami. Widziała kamienną, delikatną ścieżkę, prowadzącą do ślicznego, drewnianego domku. Budynek był piętrowy z werandą. Zadziwiał ją spokój tego miejsca, szczerze wierzyła, że najbliższe kilka dni, będą jej rajem. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Tutejsze powietrze, także dodawało jej energii. Spróbowała się wsłuchać w tą nadzwyczajną ciszę. Usłyszała cichy ćwierk ptaków, szelest spadających liści i... szum wody?
- Natsu, czy jest tutaj jakaś woda? - spytała, patrząc jak chłopak wyciąga rzeczy z bagażnika.
- Tak, ale zabiorę cię tam później, to taka mała niespodzianka - uśmiechnął się szeroko. Wziął do rąk ich zakupy i wszedł na ganek. Gdy otworzył drzwi szybko powędrował do kuchni, natomiast Lucy nieśmiało przekroczyła próg wejścia. Zaczęła się spokojnie rozglądać. Pierwszym pomieszczeniem był salon, który był średnich rozmiarów. Wystrój był przytulny. Brązowe, drewniane ściany i troszkę jaśniejsze podłogi. Na samym środku był mięciutki, biały dywanik, który szczególnie rzucał się w oczy, obok stał kamienny kominek. W salonie również znajdowała się sofa i fotel, ozdobione poduszkami, z tego samego materiału co dywan. Na parapetach i ścianach znajdowały się różne fotografie. Odsłoniła beżowe firany i spojrzała na zdjęcia. Przedstawiały one rodziców chłopaka, lub samego Natsu jako dziecko.
- Ładnie to tak? - speszona natychmiast odsunęła się.
- Ja nie chciałam! -
- Spokojnie tylko żartowałem, idę po drewno na opał, a ty rozgość się - obdarzył blondynkę uśmiechem i wyszedł. Ona delikatnie zaglądała przez okno, gdy zniknął jej z oczu, cała niepewność zniknęła i zaczęła prawdziwe zwiedzanie. Kuchnia nie była oddzielona od salonu. Była o wiele mniejsza, lecz wszystko co potrzebne w niej było. Został jej jeszcze jeden pokój na parterze i piętro. Pełna zapału i radości skierowała się do pokoju. Jednak spotkało ją rozczarowanie, drzwi były zamknięte. Próbowała otworzyć je siłą, wsuwką do włosów, jednak nawet nie drgnęły. Zrezygnowana poszła na piętro. Były tam cztery pokoje. Mała łazienka, jednak mieszcząca wannę. Urządzona w szaro-białych kafelkach. Obok znajdował się największy pokój Natsu. Stała przed drzwiami z wydrapanym jego imieniem i wahała się. Była jego gościem, nie wypada pod jego nieobecność tam wchodzić. Jednak sam powiedział, że miała się rozgościć. Walczyła z ciekawością, a poczuciem grzeczności. Chciała tam wejść...
- Nie. Nie mogę - szepnęła i odwróciła się. Weszła teraz do pokoju dla gości, przynajmniej tak na początku myślała, ponieważ były już jej rzeczy. Ściany były jasno brzoskwiniowe z namalowanymi białymi kwiatami. Obok wejścia przy ścianie, stały dwie szafy, mniejsza i większa. Łóżko było w stylu księżniczki z baldachimem i delikatną kremową pościelą. Wszystkie meble były z białego drewna, w tym również ramy okien. Podłoga była jedynym normalnym, tylko trochę jaśniejszym drewnem w tym pomieszczeniu. Podeszła do etażerki przy łóżku, stała na niej lampka i pusta kremowa ramka. Wzięła ją do ręki i jeszcze raz spojrzała na pokój. Wydawało jej się, że ten pokój był specjalnie dla kogoś urządzony. Czuła się nieswojo, lecz nie mogła się już wycofać. Delikatnie odłożyła przedmiot na swoje miejsce.
- To miał być pokój mojej siostry - odwróciła się słysząc znajomy głos. Chłopak stał oparty o futrynę drzwi.
- Co się z nią stało? -
- Zginęła zanim zdążyła się urodzić. - powiedział to ze smutkiem i żalem w oczach.
- Ja... przepraszam - czuła się niekomfortowo, że przez nią miał taki smutny głos i spuszczony wzrok.
- Nie musisz to nie Twoja wina, zresztą pewnie by się cieszyła, że tymczasowo  tu zamieszkasz - spojrzał na nią i uśmiechnął się. Nie wiedział czemu, ale czuł się przy niej bardzo dobrze, czuł, że w każdej kwestii go słucha i rozumie. - No już nie smuć się, to było trzynaście lat temu. Teraz jesteśmy tu razem i wykorzystajmy ten czas! - nie rozumiała go. Nie rozumiała siebie. Niczego nie potrafiła zrozumieć, z jednej strony wystarczył uśmiech by dodać jej sił i ją uszczęśliwić. Z drugiej strony nie potrafiła zapomnieć jego wyrazu twarzy na polu bitwy i strachu jakiego wtedy czuła. Znają się tylko trzy dni, a odkąd się spotkali wszystko zaczęło się zmieniać. Poczuła mocniejsze uderzenie serca.
- Już mi lepiej, dziękuję. Teraz chciałabym się rozpakować i wziąć kąpiel jeśli Ci to nie przeszkadza - unikała jego wzroku. Wiedziała, że jeśli teraz spojrzy stanie się coś złego.
- Pójdę rozpalić ogień i zrobię nam obiad - ponownie posłał jej uśmiech, jednak ona tylko spojrzała w podłogę. Gdy tylko zamknął drzwi był zły na siebie, że powiedział jej o siostrze, był przekonany, że to właśnie tak przygnębiło blondynkę. Tymczasem ona opadła na pościel próbując uspokoić łomoczące serce.
- Co ja wyprawiam...?- zakryła dłońmi swoją twarz okrytą rumieńcem. Po kilku minutach wstała i zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy, musiała się opanować. Nie może sobie pozwolić nawet na chwilę słabości. Wyciągnęła z torebki telefon i przełożyła karty. Teraz spokojnie mogła uruchomić przedmiot, bez obaw o znalezienie. Wyświetlacz wskazywał godzinę trzynastą dwanaście. Lucy odłożyła komórkę i wzięła kosmetyczkę. Wcześniej pomyślała i kupiła wszystkie kosmetyki oraz szampony. Nie pamiętając, czy łazienka była wyposażona, wzięła całą torebkę. Wychodząc na korytarz poczuła wspaniały zapach przygotowywanych potraw przez chłopaka, a może już przyjaciela.
- Lucy! Jedzenie gotowe! - stał ubrany w fartuszek, przy schodach wołając. - Lucy! - cisza. Zmartwiony wszedł na piętro i zaczął pukać do drzwi. - Lucy, odezwij się do cholery! - znowu odpowiedziała mu cisza. Nie martwiąc się więcej o konsekwencje, pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Dziewczyna leżała w wannie z zamkniętymi oczami. Przestraszył się. Szybko podszedł i próbował wyczuć jej puls, na całe szczęście tylko spała. Wyciągnął ją z wody i ubrał w biały szlafrok. Biorąc ją na ręce poczuł, że on sam zaczyna być senny. Szybko opuścił pomieszczenie i wszedł do pokoju blondynki. Ułożył ją na łóżku. Spojrzał na jej twarz i dopiero, gdy była bez makijażu, zauważył siniaka na jej policzku.  Również gdy ją wyciągnął widział kilka. Delikatnie dotknął jej policzka. Była taka bezbronna i piękna. Nie mógł w to uwierzyć, że ktoś mógłby celowo ją krzywdzić. Nagle Lucy zaczęła się przebudzać. Szybko zabrał swoją dłoń.
- Natsu, co ty tu robisz? - spytała patrząc na niego lekko sennym wzrokiem.
- Uratowałem cię! - uśmiechnął się i bohatersko wypiął pierś. Dziewczyna przypominając sobie, że była we wannie, zaczęła się rozglądać. Gdy do niej wszystko dotarło cała speszona zakryła się kołdrą.
- Nie mówi mi, że wszystko widziałeś - szepnęła, on dopiero teraz zaczynał rozumieć co zrobił i sam okrył się wielkim rumieńcem.
- Nic nie widziałem - odwrócił głowę i poczuł jak obrywa z poduszki.
- Kłamca! -
- Nieprawda! Przestraszyłem się i wyciągnąłem Cię, nie miałem nawet czasu by myśleć o takich rzeczach...- spuścił głowę. Jaka dziewczyna by mu w to uwierzyła? Pewnie go teraz znienawidzi. Nagle usłyszał śmiech i spojrzał na dziewczynę. Pierwszą rzeczą niestety, którą zauważył był siniak.
- Skąd masz te siniaki - zacisną pięści z gniewu, że ktoś ją może krzywdzić. Ona lekko zmieszana dotknęła swojego policzka.
- Uderzył.. -
- Nie kłam! - wściekły, aż wstał z miejsca. - Obiecałaś, pamiętasz? - spuściła głowę.
- No dobrze, ale obiecaj mi, że nic z tym nie będziesz robił! - nie chciała by stała mu się krzywda, ale obietnica to obietnica.
- No dobrze - marudził. Jej jednak to nie starczyło.
- Obiecaj! - w jej głosie była powaga, jednak dało się usłyszeć, także przerażenie. Natsu zamierzał być jej rycerzem, dlatego potajemnie skrzyżował palce.
- Obiecuję - miał częściowo wyrzuty sumienia, że ją okłamuje.
- Mój ojciec... - cicho wyszeptała. On nawet nie był zaskoczony, domyślał się tego. Kto inny mógł być do tego zdolny?
- Mogę teraz Ciebie o coś spytać? - spojrzała w jego oczy.
- Pewnie - nagle odezwał się jej żołądek.- Może najpierw zjemy i no wiesz... - zarumienił się. Szlafrok dziewczyny był niedbale założony i teraz powoli odsłaniał coraz więcej...Ona szybko zrozumiała i zakryła się. Przyjaciel szybko wyszedł z jej pokoju. Jednak nie zszedł do kuchni. Stał oparty o jej drzwi zaciskając z gniewu pięści. Miał ochotę zabić Juda.  Jednak nie mógł go skrzywdzić tak otwarcie. Potrzebował planu, ale póki są tu, będzie trenował. Ruszył się i już miał schodzić, gdy otwarte drzwi przypomniały mu o incydencie z łazienką. Wszedł i szybko wypuścił zimną już wodę z wanny. Zastanawiał się, co jest przyczyną usypiania. Obejrzał wszystkie szampony. Kiedy już miał się poddać zauważył, jakiś olejek do kąpieli. Otworzył i powąchał, faktycznie zakręciło mu się w głowie. Lucy pewnie musiała tego dodać do kąpieli. Nie interesowało go zbytnio, skąd był flakonik ani co robił u niego w łazience. Dopóki był nie groźny nie trzeba było się nim zajmować. Przeżył w tym miejscu wiele mrocznych i ciężkich chwil. Dlatego przywiązywał uwagę tylko do niebezpiecznych rzeczy. Wyrzucił buteleczkę do kosza i poszedł do kuchni odgrzać jedzenie. Kilka minut później dołączyła do niego blondynka.
- Sam to wszystko zrobiłeś? - stół w kuchni był nakryty i było po trochu z różnych kuchni świata.
- Nie wiedziałem co lubisz, więc proszę - to było, aż niemożliwe. Posmakowała trochę porcji i musiała przyznać, że wszystko było znakomite! Natsu był ideałem faceta, dopóki dziewczyna nie zauważyła całej pobrudzonej kuchni... Ona już wiedziała, kto będzie skazany to czyścić.
- Dzisiaj, ja robię kolację - powiedziała odchodząc najedzona od stołu by umyć naczynia. On nic nie mówiąc przyglądał się jej. - Tak właściwie co lubisz najbardziej? - miał ochotę odpowiedzieć "patrzeć na ciebie" , lecz jakoś się powstrzymał.
- Wszystko - odwróciła się i znów spojrzała w jego oczy.
- Ale nie masz niczego ulubionego? -
- Nie, po prostu lubię wszystko - miał nadzieję, że jego ulubionym dniem, będzie coś co zrobi właśnie ona. Pierwszy raz od kiedy zmarła jego matka, czuł się szczęśliwy i mógł się uśmiechać. Teraz miał już pewność. Lucy go zauroczyła. Swoim charakterem, oczami a najbardziej tym, że była sobą. Chciał zostać tu z nią na dłużej. Patrzeć jak szczęśliwa jest przy nim. Teraz gdy sobie uświadomił był spokojniejszy. Było to coś nowego w jego życiu i nie chciał tego tracić. Mimo, że znają się krótko ona wiedziała, instynktownie jak go oczarować.
- Zapomniałem coś zabrać od siebie z pokoju, zaraz wrócę - powiedział i wstał od stołu. Złapał za telefon i ukrytą paczkę papierosów. Odpalił jednego, ale jakoś coś mu nie pasowało. Może to przez jej słowa?
- Cholera, już zostaje pantoflarzem - zgasił go i wyrzucił. Wybrał numer w telefonie. Jeden sygnał, drugi...
- I jak tam? - odezwał się znajomy głos w słuchawce.
- Znalazłem ją - uśmiechnął się pod nosem. Teraz zrobi wszystko by Lucy go pokochała. Nie wiedział, jednak o wielu przeciwnościach, które staną mu na drodze.  Dni minęły im szybko i spokojnie. Śmiali się i razem dogadywali. Jednak ich spokojne wakacje, zbliżały się ku końcowi.


Tadam! :3 Kolejny rozdzialik wędruje do was ;)

4 komentarze:

  1. No no ciekawe co natsu wymyślił i jeszcze potrafi gotować. Boże chroń nas. A ogólnie to rozdział bardzo mi się spodobał i liczę na więcej. Weny oraz bezpieczeństwa życzy PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny.
    Natsu nie tylko zależy na Lucy a także jest nią zauroczony... nie długo może tak naprawdę zrozumieć, że ją pokochał.
    Zastanawia mnie tylko jak natsu zamierza rozkochac w sobie Lucy oraz co dokładnie ona czuję do niego.

    Mam nadzieję że Lucy powie Natsu także o Stingu... wtedy Natsu by wiedział co zrobić z nim.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial.
    Kocham twoje opowiadanie.
    Jestem ciekawa jak Natsu rozkocha w sobie Lucy.
    Przesylam wene i pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwoscią czekam na next.:-)

    OdpowiedzUsuń

Yuki Boshi SecretArtwork