piątek, 30 października 2015

1. "Spotkanie"

Deszczowy, wiosenny dzień. Pewna blondynka ubrana w ciemne dżinsy, czarną bluzę i modne białe adidasy. Siedziała, przed prywatnym liceum dla bogaczy.
- Spóźnia się! - krzyknęła zdenerwowana, jeszcze chwila i spóźni się na występ. Nagle długo wyczekiwana limuzyna zajechała pod budynek. Wysiadł z niej wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o brązowych włosach. 
- Przepraszam za spóźnienie panienko - dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wsiadła do eleganckiej limuzyny i odjechali. W drodze wyciągnęła swojego iphone'a szóstkę. Wybrała z kontaktów numer i zadzwoniła. 
- Halo? - odezwał się kobiecy głos w słuchawce. 
- Pani Helia? - spytała delikatnym i słodkim głosem.
- Panienka Lucy, w czym mogę pomóc? - 
- Czy występ już się rozpoczął? - 
- Za kilka minut mamy małe opóźnienie - odetchnęła z ulgą. Nie zostanie dziś ukarana za spóźnienie. 
- Ufff proszę przetrzymać przedstawienie jeszcze trzy minuty, zaraz tam będę. - powiedziała, po czym się rozłączyła. Otworzyła szybę dzielącą ją z kierowcą. 
- Czy nie możemy jechać szybciej? - spytała lekko podenerwowana. Nagle poczuła jak samochód zatrzymuje się, a ona leci w przód. W tej samej chwili samochód osobowy wjechał w limuzynę. Gdyby była zapięta nie żyła by. Tak dzięki prawom fizyki poleciała w przód i skończyło się na kilku siniakach. Do środka limuzyny wszedł chłopak, blondynka nie widziała go za dobrze.
- Hej, jesteś cała? - wyciągnął ją z samochodu. Dopiero teraz zobaczył, jaka była śliczna. 
- Co się stało? - spytała zdziwiona powoli odzyskując świadomość. 
- Wypadek - uśmiechnął się. Chłopak był wysoki, dobrze zbudowany, o różowych włosach i zielonych oczach. Leciała mu krew z głowy, ale pokazywał, bardziej udawał, że niczego nie czuje. 
- Jezu! - Lucy spojrzała na zniszczoną limuzynę i przez głowę przeszła jej myśl co by się stało gdyby...
- Straszny widok prawda? - przeczesał ręką kosmyki włosów. Dziewczyna wstała, otrzepała się z kurzu. Spojrzała na ulicę, wszystko zaczęło się od jednego samochodu. Niestety duży ruch na drodze sprawił, że każdy miał mniejszy lub większy wypadek. Kierowca pojazdu który wjechał w jej limuzynę, podszedł pytając czy ma się dobrze oraz tłumacząc, że bardzo mu się śpieszyło i nie zauważył wypadku. Kiedy już zobaczył próbował skręcić i wjechał w jej pojazd. To tłumaczenie przypomniało Lucy o występie. 
- Ja spieszę się, wiesz gdzie są najbliższe taxi? To bardzo ważne dla mnie - podenerwowana spytała chłopaka, który ją wyciągnął. Bała się.
- Teraz nie licz na taxi, spójrz jaki wypadek droga będzie zablokowana przez przynajmniej dwie godziny - powiedział wyciągając papierosa i zapalając go. 
- Tylko nie to - chłopakowi zrobiło się żal dziewczyny, widać że naprawdę jej na czymś zależy. Miała łzy w kącikach oczu, oraz trzęsła się.
- Chcesz mogę Cię podwieźć - blondynka natychmiast się uśmiechnęła.
- Jeśli nie sprawia Ci to problemu - zaciągnął się dymem nikotynowym i złapał nieznajomą za rękę.
- Chodź - zaprowadził ją do czarnego motoru. Bez żadnych pytań Lucy wsiadła na pojazd.- Pierwszy raz jedziesz motorem? - spytał uśmiechając się.
- Tak... - odpowiedziała ciut przerażona.
- Nie bój się. Gdzie mam Cię zawieźć? - 
- Do teatru narodowego po proszę - złapała się różowo-włosego i ruszyli. Nie rozumiał tego. Przed chwilą mogła zginąć, a myśli o jakiś teatrze. Mimo wszystko zaoferował pomoc. To było niesamowite uczucie dla dziewczyny, pierwsza jazda na motorze. Gdy dotarli na miejsce, szybko zeszła. 
- Dziękuję, ale muszę już iść! - pożegnała się i pobiegła do środka. 
- Zwariowana dziewczyna - skomentował szybko chłopak i odpalił silnik. Musiał wracać, zobaczyć jak sobie radzi ojciec i gang. 
Blondynka szybko i bezproblemowo została wpuszczona do środka. Zajęła miejsce przy swoim ojcu.
- Masz szczęście, zdążyłaś - mówiąc to było wyczuć niezadowolenie i poirytowanie w jego głosie. 
- Przepraszam - szepnęła. Kilka sekund po tym zaczęło się przedstawienie. Ojciec Lucy, Jude był najbardziej wpływowym człowiekiem w kraju, osiągnął to wszystko dzięki małżeństwie z czystą krwią. Matką Lucy. Niestety pięć lata po ich ślubie, jej matka zginęła. Każdy jest pewien, że to choroba wykończyła Laylę, jednak to kłamstwo. Matka Lucy chorowała na nadzwyczajną, śmiertelną chorobę, ale to nie przez nią umarła. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że została zamordowana. Zamordowana przez męża na oczach pięcioletniej córki. Jej ojciec założył sobie nową rodzinę, a ją traktuję tylko jak przedmiot i przepustkę, ponieważ ludzi "czystej krwi" jest coraz mniej. Tak naprawdę nikt nie wie co znaczy określenie "czystej krwi", wiadomo, że ludzie tego pokroju otrzymują wielkie bogactwa za samo bycie, za dzieci i śluby, również otrzymują wielkie tytuły. 
- A teraz solowy występ Jeuarda Heartfilia - był to przybrany brat Lucy, oczko w głowie Juda. Wszyscy przybyli na solowy występ, gry na fortepianie. Chłopiec miał trzynaście lat, a grał jak zawodowiec. Jude włożył wiele funduszy w jego naukę. Oczywiście Lucy także wychowywana była z pieniędzmi. Co powiedzieli by ludzie, gdyby panienka Heartfilia uczyła się w publicznej szkole? Media by go zniszczyły i stracił by swoje wpływy oraz status. Co liczy się w tym świecie? Serce czy portfel? Zdecydowanie portfel, Witamy w XXI wieku gdzie nikt nie patrzy już na serce drugiej osoby tylko na stan jego konta bankowego, albo statusu. Po występie wszyscy liczą w to macochę, wrócili jedną limuzyną do posiadłości, której nie można nazwać "domem". To był pałac. 
- Lucy wyprostuj się i wytłumacz nam swoje dzisiejsze spóźnienie - macocha spojrzała na nią gniewnie. Nie lubiła jej i zawsze starała się jej pokazać, że jest ich wyłączną własnością. Uwielbiała poniżać swoją pasierbicę. 
- Był wypadek na drodze, ledwo uszłam z życiem. Limuzyna została zniszczona - powiedziała prostując się. Jej głos był suchy i bez uczuć. Starała się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego. 
- Ale uszłaś więc nie zasłaniaj się tym.  - sarkazm czuć można było wyraźnie. To przerażające jak Ci ludzie się zachowują. 
- Nie limuzyna się nie spóźniła - skłamała, wiedziała że nawet jak powie prawdę nie uwierzą jej i zostanie zbita. Ostatnim razem było podobnie.
- Jutro mam spotkanie z pewną firmą i chciałabym abyś była przy tej rozmowie - zmienił temat Jude. Zawsze kiedy ojciec ją o to prosi, oznacza że to spotkanie z kimś czystej krwi. Jednak Lucy miała już inne plany na jutro.
 - Dobrze - odpowiedziała. Wieczorem zadzwoni do przyjaciółek i odwoła spotkanie. Wolała to niż zbicie przez ojca do nieprzytomności, żeby została w domu. Nie miała takiego kolorowego życia.

I mamy pierwszy rozdział ! ^^ Wiem o tym, że nie za dobrze u mnie z interpunkcją, jednak staram się. Szablon jest tylko tymczasowy, już niedługo będzie nowy :3 Dziękuję za czytanie i proszę o komentowanie, czytam każdy komentarz i z każdego próbuję coś wywnioskować :3 

niedziela, 25 października 2015

Prooolog :3

Zapowiadał się ponury, deszczowy dzień. Wielka rezydencja była wypełniona, najróżniejszymi ludźmi, jedni byli służbą. drudzy klientami, a jeszcze inni przyjaciółmi rodziny. Każdy ubrany był na czarno, więc nie wróżyło to nic dobrego. Zresztą sam byłem jednym z przyjaciół rodziny. Spojrzałem na swoją żonę. Cztery godziny spędzone w samolocie i choroba wykańczały ją. Mówiłem, błagałem by została. Chciałem dla niej najlepiej, jednak się uparła, że jedzie i tyle. Rozglądała się w poszukiwaniu naszej starej grupy. Gdy w końcu ją ujrzała lekko się uśmiechnęła.
- Dzień dobry przyjaciele - jak zawsze stara się pokazać, że daje radę, ale jej chwiejny krok i wygląd pokazywał wszystko. Stałem za nią w razie upadku. Hana zaczęła żywą rozmowę z Miką, a ja z Silverem.
- Gdzie masz syna? - spytałem, rozglądając się. 
- Został w domu , nie lubi latać. - wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zobaczę ich ostatni raz. Traktowałem to spotkanie z nimi jak każde inne. Nagle dołączył do nas Jude z córką. 
- Nasze kondolencje - zaczęła moja żona.
- Hana nie składaj mi ich, wolę żebyś wyzdrowiała. Przynajmniej tak powiedziałaby Layla - każdy spuścił wzrok w ziemię. Po chwili znów zaczęły się rozmowy. Widziałem jak mój syn bawi się z Lucy. Oby małej nie czekał taki sam los. Tak minął dzień. Najpewniej najgorszy w życiu Jude. Chcieliśmy lecieć samolotem razem z Fullbusterami, jednak ze względu na zmęczenie i marudzenie Natsu postanowiliśmy spędzić noc w hotelu. Dotarliśmy do hotelu, wynajęliśmy apartament z widokiem na miasto. Wziąłem kąpiel i ruszyłem w kierunku balkonu. Słyszałem jak Hana śpiewała kołysankę małemu. Było późne lato, jednak mimo wszystko gorące. Wpatrywałem się w piękny krajobraz. Niespodziewanie poczułem rękę na ramieniu. 
- Pięknie tu prawda? Layla miała szczęście, że żyła w takim wspaniałym miejscu - spojrzałem na żonę w jej oczach mieniły się gwiazdki. 
- My też tu zamieszkamy - powiedziałem. Widziałem jak jej się tu podoba. Rozejrzałem się po mieście i wskazałem na wzgórze. - Tam będzie stał nasz dom. Będziemy mieli najlepszy widok na miasto - w jej kącikach oczu pojawiły się pierwsze łzy. Łzy szczęścia. 
- Nie siedź tu za długo - zmęczona poszła wziąć prysznic. Jak powiedziałem tak zrobiłem. Wziąłem telefon i zacząłem dzwonić. Mimo późnej godziny, każdy słysząc kim jestem budził się i wypełniał papiery. Pięć minut później, działka była moja. Włączyłem telewizor by sprawdzić akcje. Usiadłem wygodnie i popijałem kawę. Widząc giełdę natychmiast upuściłem kawę i wziąłem do ręki telefon. 
- WYKUPUJE JE WSZYSTKIE - krzyknąłem do znajomego. W tej chwili kilka milionów a może miliardów, zostały wypłacone z mojego konta. Cały czas w skupieniu śledziłem giełdę. W ciągu kilku sekund od mojego telefonu kryzys został zażegnany. Wszystko znowu było w porządku, tyle że kilka firm i aukcji należało do mnie. Nie wiedziałem co przyczyniło się do takiego spadku, przełączyłem kanał na wiadomości. 
- Państwo Mika i Silver Fullbuster , mający kilkanaście firm. Zginęli w katastrofie lotniczej, ceny wszystkich akcji i sama giełda załamuje się. O dostaliśmy wiadomość, że dzięki ingerencji jednego z biznesmenów kryzys giełdowy zażegnany oraz... - wyłączyłem telewizor. Wykręciłem numer do opiekunki Graya.
- Dobry wieczór przepraszam za pobudkę, jednak w tej chwili proszę wsiąść w pociąg z Grayem i przyjechać do Crocus - powiedziałem stanowczo. 
- Co? Dlaczego? - dziewczyna chciała zadać jeszcze parę pytań, jednak jej przerwałem.
- Rodzice Graya nie żyją. Nie wiem od kiedy i w jakie długi popadli, wszystkie akcje zostały wykupione przeze mnie, a jeśli chodzi o Graya od teraz jestem jego opiekunem. Nie musi się pani obawiać o koszty wszystko pokryję. - prowadziłem z nią jeszcze rozmowę. Umówiłem się z nią szczegółowo i zadzwoniłem do prawnika. Wystarczyła zwykłą rozmowa. Po chwili miałem podane hasło i login do konta zmarłych przyjaciół, oraz przyznaną opiekę nad ich synem. Całe szczęście, że z Silverem byliśmy przygotowani na najgorsze. Oboje spisaliśmy umowę dotyczącą firm , pieniędzy i dzieci. Zaplanowaliśmy to na najgorsze. Dzięki temu w tamtej sytuacji jeden telefon i wszystko załatwione, bez rozpraw, sądu. Wziąłem laptopa i sprawdziłem konto przyjaciela. Nie myślałem, że ma aż takie długi. Nagle zadzwonił mój telefon.
- To ja. Możemy dobić interesu, spłacę długi Fullbustera - wiedziałem czego chce w zamian. 
- Dam sobie sam radę. Żegnam - rozłączyłem się. Będzie ciężko ale dam sobie radę. Niespodziewanie usłyszałem huk. Biegiem wstałem i pobiegłem do łazienki. Hana leżała... cała w krwi. Natychmiast zadzwoniłem po karetkę, wybiegłem do recepcji i poprosiłem kierowniczkę o pilnowanie Natsu. Nie myślałem, że z dnia na dzień jej stan tak bardzo może się pogorszyć. Tamtej nocy zostałem bankrutem z długami. Spłaciłem długi zmarłego przyjaciela i nie spodziewałem się, że w szpitalu za leczenie będą chcieli tyle pieniędzy. Musiałem coś wymyślić na leki dla Hanny, bez nich.. ona...
- To co dobijamy targu? Spłacę wszystko. Jeszcze dostaniesz ode mnie dwieście milionów, ale masz się wywiązać z umowy - nie miałem innego wyjścia.
- Zgadzam się -  wybacz synku...
Obudziłem się cały spocony. To nie był tylko sen. Spojrzałem w lustro. Starość nie radość. Nie mogę rozpamiętywać ciągle wydarzeń sprzed trzynastu lat... Od tamtego dnia wiele się zmieniło, Jude odciął się od starych znajomych i udaje, że nigdy się nie znał mnie ani innych naszych wspólnych przyjaciół , Natsu urósł jak na drożdżach, Gray wyprowadził się i przejął trzy firmy swojego ojca. A on zniknął. Słuch o nim zaginął wiele lat temu, zresztą oddałem co do grosza plus odsetki. Oby już nigdy więcej się nie pojawił. Nawet jego akcje zaginęły, dzień w dzień sprawdzam. Może to obsesja ale nie mogę mu pozwolić skrzywdzić Natsu.

Witam wszystkich! :3 Zaczynam nową historię Fairy Tail ;) Witam i zapraszam wszystkich! Bez wyjątków. Nie ważne czy już czytałeś moje inne "wypociny" czy jesteś tu pierwszy raz! Zachęcam do komentowania! :3
Yuki Boshi SecretArtwork