Zaczął się nowy jesienny dzień, który chciałem w całości przespać, jednakże moje plany pokrzyżowały trzy służące.
- Czego? - spytałem, tuląc do głowy poduszkę.
- Pan Igneel chce widzieć panicza za dziesięć minut gotowego - powiedziała w końcu jedna. Machnąłem ręką, że słyszę i mogą wyjść. Spojrzałem na zegar, który wybił godzinę dziesiątą czterdzieści.
- Kurwa - szepnąłem wstając z łóżka. Po wczorajszym piciu został jedynie mały kac. Nie zastanawiając się dłużej, postanowiłem wziąć szybki prysznic. Jakieś pięć minut później wróciłem do sypialni, a tam gotowy i wyprasowany garnitur leżał na moim łóżku. Westchnąłem i ubrałem się. Włosy miałem jeszcze trochę wilgotne, jednak nie przejmowałem się tym. Wyschną później. Zszedłem na parter do głównych drzwi.
- Wiedziałem, że jak chcesz to potrafisz wyglądać jak człowiek! - zaśmiał się Gray, który siedział z moją kuzynką i jadł śniadanie. Przyszedłem do nich, jadalnia jako jedyna z pokoi na parterze miała podłogę z kafelek i dosyć ciemne brązowe ściany. Duży stół nakryty był różnorodnymi przysmakami.
- Ja wezmę to, o i to - wepchnąłem sobie do ust dwie przekąski i odhaczyłem z mojej dzisiejszej listy śniadanie.
- Usiądź i może zjedz normalnie śniadanie - szybko skomentowała moje zachowanie Cana. Naprawdę jest irytująca.
- Odpuszczę sobie -
- Natsu gotowy? - spytał tata.
- Gotowy - odpowiedziałem. Ojciec przyjrzał mi się dokładnie, po czym zaczął mi poprawiać krawat. - Dobrze go zawiązałem - szepnąłem.
- Już dobrze buntowniku, ja tylko poprawiam - tata zachowywał się normalnie, tak jakby tej wczorajszej rozmowy wcale nie było. - Pora jechać, smacznego i Gray jakbyś mógł przywieźć, motor Natsu był bym wdzięczny - powiedział rzucając chłopakowi kluczyki od auta. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi tylko oboje wyszliśmy z domu. Limuzyna była już gotowa, posłusznie usiadłem i nagle odczułem głód nikotynowy. Wyciągnąłem paczkę papierosów.
- Natsu proszę tym razem zostaw. - spojrzał na mnie nie groźnym, lecz proszącym wzrokiem. Nie chętnie odłożyłem kartonik. Po kilku minutach jazdy dotarliśmy do bramy. Długo nie musieliśmy czekać, aby wejście zostało przed nami otwarte. W końcu się nas spodziewali. Samochód zatrzymał się przed wejściem do willi. Nie różniła się zbytnio od naszej. Szofer otworzył nam drzwi i oboje wysiedliśmy z auta. Szedłem dwa, może trzy kroki za ojcem. Drzwi wejściowe otworzył nam jeden ze służący. Wchodząc już na samym wejściu stał Pan Jude, uśmiechał się do nas i wyciągał przyjaźnie rękę. Coś mi w jego oczach nie pasowało. Rozejrzałem się po pokoju. Hol jak hol. Byłem przyzwyczajony do bogato urządzonych pomieszczeń, swój wzrok skierowałem na chłopca stojącego na schodach. Był jakiś dziwny... Cała atmosfera w tym domu była dziwna.
- Przepraszam za spóźnienie! - usłyszałem przyjemny dla ucha głos. Wydawało mi się jakiś znajomy.
- A o to moja córka Lucy - wskazał gestem dłoni na schodzącą dziewczynę. Już z daleka w oczy rzucała się jej niebieska sukienka. Wyglądała pięknie, oraz znajomo... Nawet bardzo! Szybko skupiłem się na tym skąd mogę ją znać. No tak to dziewczyna z wczoraj! Ta dziwaczka! Zszokowany jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę. Elegancka sukienka, dobrze ułożone włosy i droga biżuteria. Nie przypominała tej "luźnej" dziewczyny z wczoraj. Teraz przynajmniej wiem jak ma na imię. Lucy. Nawet ładnie.
- To mój syn Natsu - tata jak zawsze przedstawiał mnie z dumą w głosie. Lucy chyba przypomniała sobie o naszym wczorajszym spotkaniu, ponieważ uśmiechnęła się do mnie z radością i wdzięcznością w oczach.
- Miło mi poznać - podałem rękę Jude. Jeszcze raz przyjrzałem się dziewczynie. Byłem bardzo ciekaw jej charakteru.
- Zapraszam tędy - prowadził nas właściciel willi. Przeszliśmy cały korytarz, aż doszliśmy do biblioteki z kominkiem, dwoma fotelami, sofą i różnymi obrazami znanych malarzy. - Natsu jeśli Ci nie przeszkadza czy możecie poczekać tutaj? - kulturalnie spytał mnie o zdanie. Odważniejszym krokiem usiadłem na jednym z foteli.
- Chętnie zostanę - mój staruszek puścił mi oczko i poszedł do innego pokoju. Zauważyłem, że gdy drzwi się zamknęły blondynka odetchnęła z ulgą. Nie zwracając zbytnio na mnie uwagi podeszła do półki z książkami.
- Jeszcze raz dziękuję za wczoraj. Natsu - cicho szepnęła moje imię.
- Nie ma za co - rozsiadłem się wygodnie na fotelu. Ręce wziąłem za głowę i jednym okiem obserwowałem blondynkę. Próbowała dosięgnąć jednej półki, stała na palcach, skakała. Zacząłem się z tego śmiać cicho pod nosem. Jednak zauważyłem grymas bólu na jej twarzy. Przy którymś skoku udało jej się złapać, upragnioną książkę. Właśnie przy tym ostatnim wyczynie, lekko odsunęło się jej ramiączko od sukienki ukazując siniaka. Wstałem i zbliżyłem się do niej, ona nie słysząc moich kroków dalej stała odwrócona. Delikatnie złapałem za prawe ramiączko i odsunąłem je na bok.
- Co ty robisz zboczeńcu?! - szybko się oddaliłem. Lucy stała przerażona, przytulając książkę do jędrnego, dużego biustu.
- Nie gniewaj się za to na mnie...- zbliżyłem się. Chciałem coś sprawdzić. Położyłem dłoń na jej brzuchu i poczułem wielki ból głowy. Dziewczyna z całej siły waliła mnie książką po głowie. Powoli mocniej przycisnąłem rękę, na jej brzuchu. Podniosłem swój wzrok i zobaczyłem, grymas bólu na jej twarzy. Ona jednak nie dała za wygraną i jeszcze raz czułem, jak obrywam książką. Ból głowy się coraz bardziej pogłębiał, Lucy chciała jeszcze raz uderzyć mnie, ale się powstrzymała. Zaczęło robić mi się ciemno przed oczami.
- Skąd masz te rany - ostatkiem sił wyszeptałem.
- Natsu! - usłyszałem. Nie pamiętam co się dalej działo. Kiedy się obudziłem, pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem była zapłakana twarz blondynki.- Natsu! Całe szczęście obudziłeś się. - rozejrzałem się po pokoju. Ściany były białe i czuć było smród szpitala. - Lekarz mówił, że pękły ci rana na głowie.- wyglądała inaczej niż wcześniej. Zamiast sukni miała na sobie zieloną bluzę, białą pod spodem bluzkę i jeansy. Podniosłem się do siadu.
- Ile spałem? -
- Sześć godzin, ale lekarz chciał, żebyś został na obserwacji. - właśnie teraz przypomniało mi sie co się stało, zanim straciłem przytomność.
- Skąd masz te rany? - spytałem, całkiem poważnie.
- O czym ty mówisz? - uśmiechnęła się szeroko.
- Nie zgrywaj idiotki! - krzyknąłem na nią. Zdziwiona odsunęła się trochę, Jej uśmiech momentalnie zniknął, a ona spuściła głowę. Biorąc udział w walkach, wiedziałem jak można zdobyć takie rany. Dlatego byłem pewny, że ktoś ją pobił tylko kto?
- Pamiętasz? Tylko Cię dotknąłem bolało, a jak złapałem nie dałaś rady udawać. - zaczynałem mówić jak Cana... Za dużo już się chyba nasłuchałem. Zrobiło mi się jej żal... Rany były poważne, albo świeże. Dziewczyna milczała. Nie chciałem odpuścić tematu "sprawcy", jednak jej wzrok wszystko mówił. Nie powie mi, przynajmniej nie teraz. Ciężko westchnąłem i spojrzałem w jej czekoladowe oczy. - Jeśli jeszcze raz zobaczę jakąś ranę, nie odpuszczę. - podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję. -
- Tak wracając do sprawy, która kobieta bije gościa, książką po głowie?! Jesteś nienormalna!-
- Kto normalny, znienacka zachodzi od tyłu?!-
- Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem normalny?! - oboje zbliżyliśmy się i z wściekłymi minami, patrzeliśmy sobie w oczy. Nagle oboje wybuchnęliśmy wielkim śmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać, na początku było dosyć ciężko, ale z każdą chwilą było coraz lepiej. W tej samej chwili do pokoju wszedł tata.
- Jak tu wesoło - zaśmiał się.
- Dobry wieczór - szybko spojrzałem na godzinę, było już dobrze po dziewiętnastej. Blondynka wstała z krzesła i ruszyła w kierunku drzwi - Ja będę już się zbierać, pa Natsu! Dobranoc Panie Dragneel! - pożegnała się i zniknęła. Ciągle wpatrywałem się w drzwi, jakby mając nadzieję, że ona wróci. Nic takiego się jednak nie stało. O czym ja myślę? Chyba pomieszało mi się we łbie.
- I jak Natsu? Jak Ci się podoba Lucy? - widziałem w jego oczach błysk.
- Dziewczyna jak każda inna - skłamałem. Nie mogę mu powiedzieć o jej siniakach. Odsunąłem kołdrę i wstałem z łóżka.
- Natsu musisz odpoczywać - dopiero teraz zauważyłem, że moja koszula była brudna od krwi.
- Wiem, ale chcę do domu. - staruszek widział, że nie ma ze mną szans. Wypisałem papiery o wypuszczenie na własne żądanie i po chwili byłem wolny. Przed szpitalem czekała na nas już limuzyna. W drodze do domu ani razu się nie odezwałem. Moją głowę wciąż zaprzątała jedna myśl. Dlaczego nagle zacząłem wierzyć, że Lucy wróci do mnie? Nie jestem optymistą, ale w tej dziewczynie było coś dziwnego, irytującego mnie. Kiedy dojechaliśmy skierowałem się do swojego pokoju. Na całe szczęście udało mi się ominąć Canę. Zmęczony fizycznie i psychicznie rzuciłem się na łóżko. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Mam złe przeczucia do Lucy, irytuje mnie sam jej obecność, ale swobodnie mi się z nią rozmawia, a gdy odeszła... co to miało być za uczucie? Chyba naprawdę musiała mnie mocno walnąć w głowę, ale...Zmęczony rozmyślaniami zasnąłem.
- Natsu. Natsu, kochanie! Tutaj jesteś. Chodź przytul się do mnie. Widzisz ten ogród? Zobacz jak wszystko w swoim czasie dojrzewa. Tak samo będzie z Tobą. Za jakiś czas wyrośniesz jak wszystko na tym świecie. Mam nadzieję, że będziesz taki jak teraz kochany, troskliwy i optymistyczny.
- Bede taki dla ciebie mamo! - sześcioletni chłopczyk wtulał się w swoją mamę.
- Ale nawet gdy mnie nie będzie, pamiętaj, że zawsze będę przy tobie...- nagle rozległ się odgłos wybuchu. Hana szybko pomimo braku siły złapała swojego synka i zaczęła biec.
- Mamo! - krzyczał chłopczyk. Kobieta uruchomiła tajemne przejście i szybko weszła do tunelu. Nie wiedziała, że to była pułapka. Kiedy tylko zamknęły się drzwi na około niej pojawili się zamaskowani bandyci. Czekali na nią. Hana postawiła synka i odepchnęła go za siebie. Mężczyźni nie chcieli dłużej czekać. Na oczach dziecka zaczęli bić kobietę i związywać, mimo wszystko matka próbowała chronić swojego syna.
- Tato! Pomóż mamie! - zaczął krzyczeć i płakać. Zirytowani bandyci podeszli i skopali go. Hana nie mogąc na to patrzeć próbowała się wyrwać, gdy jeden z mężczyzn wyciągnął katanę by zabić chłopca, udało jej się wyrwać. Osłoniła go własnym ciałem. Natsu patrzył na swoje ręce brudne od krwi rodzicielki, którą tak bardzo kochał.
- Mamo! - krzyknąłem, szybko podnosząc się z łóżka. Byłem cały spocony, cholera jakieś to żałosne. Czułem jak z moich oczu lecą łzy. Niedługo jednak poczułem potrzebę szybkiego znalezienia się w toalecie. Niestety za każdym razem przypominając sobie widok jej ciała wymiotuję. Kolejne pięć minut zmarnowałem na tej czynności. Dlaczego dziś mi się to śniło? Pamiętam siebie za życia mamy. Wierzyłem w ten świat. Radosny i szczęśliwy Natsu. Teraz gdy o tym myślę, nie mogę znieść tego uczucia. Wracając do łóżka poczułem potrzebę pójścia w tamto miejsce. Nie wiele myśląc poszedłem w kierunku ogrodu. Spojrzałem na rośliny. Wszystko obumierało. Czego ja się mogłem spodziewać? W końcu jest już jesień. Położyłem się w miejscu, gdzie kiedyś ciągle przesiadywałem z mamą. Dzięki szklanemu sufitowi mogłem przyjrzeć się niebu i gwiazdom. Jedynie one się nie zmieniają, pomimo upływu czasu oraz pór roku. Zamknąłem powoli oczy i pogrążyłem się we wspomnieniach. Nagle przed oczami pojawiła mi się Lucy. Szybko je otworzyłem. Tak naprawdę co o niej wiedziałem? To, że mnie wkurza. Ale tak naprawdę? Zazdroszczę jej, że może się tak spokojnie i szczerze uśmiechać. Nagle znów przypomniałem sobie o jej siniakach.
- Przepraszam.
~ Lucy
Wróciłam ze szpitala do domu. Bałam się. Bardzo się bałam, że ojciec będzie na mnie wściekły. Po cichu zamknęłam drzwi frontowe i delikatnie na palcach weszłam po schodach. Udało mi się. Nie zauważona przez nikogo, dotarłam do swojego pokoju. Napuściłam gorącej wody i zamierzałam wziąć kąpiel, jednak...
- Jak tam księżniczko, piękna jesteś od tej strony - odwróciłam się i zobaczyłam Stinga w drzwiach. - Wiesz może już pora byśmy - poczułam jak dotyka moich pośladków. Natychmiast się odwróciłam i odepchnęłam go.
- Nie pozwalaj sobie z tego co jeszcze pamiętam, to nie jestem twoją żoną - widziałam jego wściekłość na twarzy.
- Jeszcze księżniczko, jeszcze - zbliżył się szybko do mnie i oberwałam w policzek. Czułam jak piekła mnie twarz.
- Nigdy nie będę twoją żoną! - zacisnęłam dłonie w pięści i spuściłam wzrok.
- Nie znajdziesz sobie nikogo innego, nikt by cię nie chciał. Ale gdyby, jednak znalazł się jakiś problem - złapał za mój podbródek i przyciągnął swoją twarz do mojej. - Zabiję go bez wahania - szepnął i przygryzł do krwi mój płatek ucha. Delikatnie zagryzłam wargę by nie wydać żadnego dźwięku bólu. - Dobranoc moja księżniczko - odszedł. Upadłam na podłogę. Nienawidzę ich, tego życia.
Wróciłam! Mam nadzieję, że jest trochę lepiej! :3 Jestem już po egzaminach więc spokojnie czasu i chęci mam pod dostatkiem ;) Zachęcam do komentowania moich wypocin :D Następny rozdział 16.04! :3
- Przepraszam za spóźnienie! - usłyszałem przyjemny dla ucha głos. Wydawało mi się jakiś znajomy.
- A o to moja córka Lucy - wskazał gestem dłoni na schodzącą dziewczynę. Już z daleka w oczy rzucała się jej niebieska sukienka. Wyglądała pięknie, oraz znajomo... Nawet bardzo! Szybko skupiłem się na tym skąd mogę ją znać. No tak to dziewczyna z wczoraj! Ta dziwaczka! Zszokowany jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę. Elegancka sukienka, dobrze ułożone włosy i droga biżuteria. Nie przypominała tej "luźnej" dziewczyny z wczoraj. Teraz przynajmniej wiem jak ma na imię. Lucy. Nawet ładnie.
- To mój syn Natsu - tata jak zawsze przedstawiał mnie z dumą w głosie. Lucy chyba przypomniała sobie o naszym wczorajszym spotkaniu, ponieważ uśmiechnęła się do mnie z radością i wdzięcznością w oczach.
- Miło mi poznać - podałem rękę Jude. Jeszcze raz przyjrzałem się dziewczynie. Byłem bardzo ciekaw jej charakteru.
- Zapraszam tędy - prowadził nas właściciel willi. Przeszliśmy cały korytarz, aż doszliśmy do biblioteki z kominkiem, dwoma fotelami, sofą i różnymi obrazami znanych malarzy. - Natsu jeśli Ci nie przeszkadza czy możecie poczekać tutaj? - kulturalnie spytał mnie o zdanie. Odważniejszym krokiem usiadłem na jednym z foteli.
- Chętnie zostanę - mój staruszek puścił mi oczko i poszedł do innego pokoju. Zauważyłem, że gdy drzwi się zamknęły blondynka odetchnęła z ulgą. Nie zwracając zbytnio na mnie uwagi podeszła do półki z książkami.
- Jeszcze raz dziękuję za wczoraj. Natsu - cicho szepnęła moje imię.
- Nie ma za co - rozsiadłem się wygodnie na fotelu. Ręce wziąłem za głowę i jednym okiem obserwowałem blondynkę. Próbowała dosięgnąć jednej półki, stała na palcach, skakała. Zacząłem się z tego śmiać cicho pod nosem. Jednak zauważyłem grymas bólu na jej twarzy. Przy którymś skoku udało jej się złapać, upragnioną książkę. Właśnie przy tym ostatnim wyczynie, lekko odsunęło się jej ramiączko od sukienki ukazując siniaka. Wstałem i zbliżyłem się do niej, ona nie słysząc moich kroków dalej stała odwrócona. Delikatnie złapałem za prawe ramiączko i odsunąłem je na bok.
- Co ty robisz zboczeńcu?! - szybko się oddaliłem. Lucy stała przerażona, przytulając książkę do jędrnego, dużego biustu.
- Nie gniewaj się za to na mnie...- zbliżyłem się. Chciałem coś sprawdzić. Położyłem dłoń na jej brzuchu i poczułem wielki ból głowy. Dziewczyna z całej siły waliła mnie książką po głowie. Powoli mocniej przycisnąłem rękę, na jej brzuchu. Podniosłem swój wzrok i zobaczyłem, grymas bólu na jej twarzy. Ona jednak nie dała za wygraną i jeszcze raz czułem, jak obrywam książką. Ból głowy się coraz bardziej pogłębiał, Lucy chciała jeszcze raz uderzyć mnie, ale się powstrzymała. Zaczęło robić mi się ciemno przed oczami.
- Skąd masz te rany - ostatkiem sił wyszeptałem.
- Natsu! - usłyszałem. Nie pamiętam co się dalej działo. Kiedy się obudziłem, pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem była zapłakana twarz blondynki.- Natsu! Całe szczęście obudziłeś się. - rozejrzałem się po pokoju. Ściany były białe i czuć było smród szpitala. - Lekarz mówił, że pękły ci rana na głowie.- wyglądała inaczej niż wcześniej. Zamiast sukni miała na sobie zieloną bluzę, białą pod spodem bluzkę i jeansy. Podniosłem się do siadu.
- Ile spałem? -
- Sześć godzin, ale lekarz chciał, żebyś został na obserwacji. - właśnie teraz przypomniało mi sie co się stało, zanim straciłem przytomność.
- Skąd masz te rany? - spytałem, całkiem poważnie.
- O czym ty mówisz? - uśmiechnęła się szeroko.
- Nie zgrywaj idiotki! - krzyknąłem na nią. Zdziwiona odsunęła się trochę, Jej uśmiech momentalnie zniknął, a ona spuściła głowę. Biorąc udział w walkach, wiedziałem jak można zdobyć takie rany. Dlatego byłem pewny, że ktoś ją pobił tylko kto?
- Pamiętasz? Tylko Cię dotknąłem bolało, a jak złapałem nie dałaś rady udawać. - zaczynałem mówić jak Cana... Za dużo już się chyba nasłuchałem. Zrobiło mi się jej żal... Rany były poważne, albo świeże. Dziewczyna milczała. Nie chciałem odpuścić tematu "sprawcy", jednak jej wzrok wszystko mówił. Nie powie mi, przynajmniej nie teraz. Ciężko westchnąłem i spojrzałem w jej czekoladowe oczy. - Jeśli jeszcze raz zobaczę jakąś ranę, nie odpuszczę. - podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję. -
- Tak wracając do sprawy, która kobieta bije gościa, książką po głowie?! Jesteś nienormalna!-
- Kto normalny, znienacka zachodzi od tyłu?!-
- Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem normalny?! - oboje zbliżyliśmy się i z wściekłymi minami, patrzeliśmy sobie w oczy. Nagle oboje wybuchnęliśmy wielkim śmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać, na początku było dosyć ciężko, ale z każdą chwilą było coraz lepiej. W tej samej chwili do pokoju wszedł tata.
- Jak tu wesoło - zaśmiał się.
- Dobry wieczór - szybko spojrzałem na godzinę, było już dobrze po dziewiętnastej. Blondynka wstała z krzesła i ruszyła w kierunku drzwi - Ja będę już się zbierać, pa Natsu! Dobranoc Panie Dragneel! - pożegnała się i zniknęła. Ciągle wpatrywałem się w drzwi, jakby mając nadzieję, że ona wróci. Nic takiego się jednak nie stało. O czym ja myślę? Chyba pomieszało mi się we łbie.
- I jak Natsu? Jak Ci się podoba Lucy? - widziałem w jego oczach błysk.
- Dziewczyna jak każda inna - skłamałem. Nie mogę mu powiedzieć o jej siniakach. Odsunąłem kołdrę i wstałem z łóżka.
- Natsu musisz odpoczywać - dopiero teraz zauważyłem, że moja koszula była brudna od krwi.
- Wiem, ale chcę do domu. - staruszek widział, że nie ma ze mną szans. Wypisałem papiery o wypuszczenie na własne żądanie i po chwili byłem wolny. Przed szpitalem czekała na nas już limuzyna. W drodze do domu ani razu się nie odezwałem. Moją głowę wciąż zaprzątała jedna myśl. Dlaczego nagle zacząłem wierzyć, że Lucy wróci do mnie? Nie jestem optymistą, ale w tej dziewczynie było coś dziwnego, irytującego mnie. Kiedy dojechaliśmy skierowałem się do swojego pokoju. Na całe szczęście udało mi się ominąć Canę. Zmęczony fizycznie i psychicznie rzuciłem się na łóżko. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Mam złe przeczucia do Lucy, irytuje mnie sam jej obecność, ale swobodnie mi się z nią rozmawia, a gdy odeszła... co to miało być za uczucie? Chyba naprawdę musiała mnie mocno walnąć w głowę, ale...Zmęczony rozmyślaniami zasnąłem.
- Natsu. Natsu, kochanie! Tutaj jesteś. Chodź przytul się do mnie. Widzisz ten ogród? Zobacz jak wszystko w swoim czasie dojrzewa. Tak samo będzie z Tobą. Za jakiś czas wyrośniesz jak wszystko na tym świecie. Mam nadzieję, że będziesz taki jak teraz kochany, troskliwy i optymistyczny.
- Bede taki dla ciebie mamo! - sześcioletni chłopczyk wtulał się w swoją mamę.
- Ale nawet gdy mnie nie będzie, pamiętaj, że zawsze będę przy tobie...- nagle rozległ się odgłos wybuchu. Hana szybko pomimo braku siły złapała swojego synka i zaczęła biec.
- Mamo! - krzyczał chłopczyk. Kobieta uruchomiła tajemne przejście i szybko weszła do tunelu. Nie wiedziała, że to była pułapka. Kiedy tylko zamknęły się drzwi na około niej pojawili się zamaskowani bandyci. Czekali na nią. Hana postawiła synka i odepchnęła go za siebie. Mężczyźni nie chcieli dłużej czekać. Na oczach dziecka zaczęli bić kobietę i związywać, mimo wszystko matka próbowała chronić swojego syna.
- Tato! Pomóż mamie! - zaczął krzyczeć i płakać. Zirytowani bandyci podeszli i skopali go. Hana nie mogąc na to patrzeć próbowała się wyrwać, gdy jeden z mężczyzn wyciągnął katanę by zabić chłopca, udało jej się wyrwać. Osłoniła go własnym ciałem. Natsu patrzył na swoje ręce brudne od krwi rodzicielki, którą tak bardzo kochał.
- Mamo! - krzyknąłem, szybko podnosząc się z łóżka. Byłem cały spocony, cholera jakieś to żałosne. Czułem jak z moich oczu lecą łzy. Niedługo jednak poczułem potrzebę szybkiego znalezienia się w toalecie. Niestety za każdym razem przypominając sobie widok jej ciała wymiotuję. Kolejne pięć minut zmarnowałem na tej czynności. Dlaczego dziś mi się to śniło? Pamiętam siebie za życia mamy. Wierzyłem w ten świat. Radosny i szczęśliwy Natsu. Teraz gdy o tym myślę, nie mogę znieść tego uczucia. Wracając do łóżka poczułem potrzebę pójścia w tamto miejsce. Nie wiele myśląc poszedłem w kierunku ogrodu. Spojrzałem na rośliny. Wszystko obumierało. Czego ja się mogłem spodziewać? W końcu jest już jesień. Położyłem się w miejscu, gdzie kiedyś ciągle przesiadywałem z mamą. Dzięki szklanemu sufitowi mogłem przyjrzeć się niebu i gwiazdom. Jedynie one się nie zmieniają, pomimo upływu czasu oraz pór roku. Zamknąłem powoli oczy i pogrążyłem się we wspomnieniach. Nagle przed oczami pojawiła mi się Lucy. Szybko je otworzyłem. Tak naprawdę co o niej wiedziałem? To, że mnie wkurza. Ale tak naprawdę? Zazdroszczę jej, że może się tak spokojnie i szczerze uśmiechać. Nagle znów przypomniałem sobie o jej siniakach.
- Przepraszam.
~ Lucy
Wróciłam ze szpitala do domu. Bałam się. Bardzo się bałam, że ojciec będzie na mnie wściekły. Po cichu zamknęłam drzwi frontowe i delikatnie na palcach weszłam po schodach. Udało mi się. Nie zauważona przez nikogo, dotarłam do swojego pokoju. Napuściłam gorącej wody i zamierzałam wziąć kąpiel, jednak...
- Jak tam księżniczko, piękna jesteś od tej strony - odwróciłam się i zobaczyłam Stinga w drzwiach. - Wiesz może już pora byśmy - poczułam jak dotyka moich pośladków. Natychmiast się odwróciłam i odepchnęłam go.
- Nie pozwalaj sobie z tego co jeszcze pamiętam, to nie jestem twoją żoną - widziałam jego wściekłość na twarzy.
- Jeszcze księżniczko, jeszcze - zbliżył się szybko do mnie i oberwałam w policzek. Czułam jak piekła mnie twarz.
- Nigdy nie będę twoją żoną! - zacisnęłam dłonie w pięści i spuściłam wzrok.
- Nie znajdziesz sobie nikogo innego, nikt by cię nie chciał. Ale gdyby, jednak znalazł się jakiś problem - złapał za mój podbródek i przyciągnął swoją twarz do mojej. - Zabiję go bez wahania - szepnął i przygryzł do krwi mój płatek ucha. Delikatnie zagryzłam wargę by nie wydać żadnego dźwięku bólu. - Dobranoc moja księżniczko - odszedł. Upadłam na podłogę. Nienawidzę ich, tego życia.
Wróciłam! Mam nadzieję, że jest trochę lepiej! :3 Jestem już po egzaminach więc spokojnie czasu i chęci mam pod dostatkiem ;) Zachęcam do komentowania moich wypocin :D Następny rozdział 16.04! :3
Rozdział jest świetny. Cieszy mnie to że tak szybko się pojawił... nawet nie wiesz jak bardzo.
OdpowiedzUsuńPodobały mi się momenty między Natsu i Lucy.
Cieszę się że Natsu zauważył siniaki Lucy. Mam nadzieję że nie pozwoli by pojawiły się nowe.
Co do Stinga... niech spierd...
mam nadzieję że Natsu pomoże Lucy się go pozbyć.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next