Siedziała i rozmyślała, o tym co może zrobić. Jak ma mu pomóc? Może mogłaby pójść do Stinga i prosić o wycofanie oskarżenia? Nagle jej ciało zaczęło się trząść, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Musiała się przełamać. Chciała go ratować, ale nie w taki sposób jak inni. Chciałaby był wolny. Wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła jakieś sportowe buty w jej rozmiarze i opuściła pokój. Wychodząc cały czas zastanawiała się którędy ma iść. Korytarze były bardziej pokręcone niż u niej w willi. W końcu po dwudziestu minutach, znalazła wyjście. Popchnęła delikatnie drzwi, zrobiła krok do przodu i zauważyła wysiadającego z limuzyny Igneela. Spojrzał na nią ze smutnym wzrokiem.
- Czegoś szukasz? - spuściła wzrok.
- Chcę go uratować na własny sposób - szepnęła, nie podnosząc głowy. Mężczyzna domyślił się o czym mówiła i gestem dłoni wezwał lokaja.
- Zabierzesz panienkę Lucy, gdzie będzie sobie życzyła. Odpowiadasz także za jej bezpieczeństwo - zwrócił się w jego stronę. Następnie położył dłoń na jej ramieniu. - To najlepsze rozwiązanie, jednak tylko ty możesz coś tu wskórać, chciałem o tym z Tobą porozmawiać. Ale jak widać nie musiałem, ty wiesz co trzeba robić. Oczywiście nie puszczam Cię samej - posłał jej delikatny uśmiech. Zauważyła pewne podobieństwo między jego synem. Nagle zbliżył się do jej ucha i wyszeptał. - Gdy już razem wrócicie, pokażę Ci jego album z dzieciństwa. Jest tam parę zdjęć, które chętnie zobaczysz - zaśmiała się cichutko. Czuła, że pokłada w niej całą wiarę.
- Zgoda - nieśmiały uśmiech wkradł się, na jej jasną twarz. Wsiadła do czarnej limuzyny i spojrzała na oddalającą się posiadłość.
- Gdzie panienka sobie życzy? - usłyszała głos szofera.
- Do prywatnego szpitala - pogoda za oknem się psuła. Założyła kaptur od czarnej bluzy. Zamknęła oczy i rozkoszowała się jego zapachem. Musi stawić mu się osobiście. Całą drogę była pogrążona w swoich myślach. Gdy samochód się zatrzymał razem z nią wysiadł lokaj. Weszła przez główne wejście i od razu skierowała się do recepcji.
- Dzień dobry, gdzie leży Sting Eucliffe - grzecznie zapytała. Kobieta spojrzała na nią groźnym wzrokiem.
- Zabroniono nam udzielania informacji obcym. - znów to ją spotyka. Już miała się przedstawić, gdy podszedł mężczyzna i okazał odznakę.
- Jesteśmy z rodziny Dragneel oraz samego rozkazu głowy rodziny - pracownica natychmiast pobladła i zaczęła szperać w papierach.
- Pokój dwieście szesnaście na czwartym piętrze. - wskazała gestem dłoni windę. Udali się zgodnie z jej wskazówką.
- Dziękuję - szepnęła do bruneta.
- Nie musi mi panienka dziękować. To moja praca - uśmiechnął się. Bez problemowo dotarli do wskazanej sali. Przed samymi drzwiami, zawahała się. Serce przyśpieszyło rytm, a ona pogrążyła się w nieprzyjemnych wspomnieniach. Z transu wyrwała ją dłoń lokaja, którą położył na jej barku, próbując w ten sposób przypomnieć jej, że nie jest sama. Powoli otworzyła drzwi.
Zdenerwowany zaczął chodzić w kółko. Nie mógł się uspokoić. Cały czas jego myśli krążyły o ukochanej i dziesięciu latach, które miał spędzić w więzieniu. Był pewien, że nie może zmarnować tych lat, także Lucy. Dlatego postanowił z nią zerwać, gdy się zobaczą. Nie chciał by czekała na niego. Bolało go to, jednak chciał jej dać szansę na inne życie. Usiadł na podłodze obierając się o ścianę.
- Dziesięć lat - nie był zły. Wiedział, że odpowie za swoje zachowanie, jednak nie spodziewał się, aż tak surowego wyroku. W myślach co chwila przepraszał swoją ukochaną. Kochał ją najmocniej. Usłyszał kroki w swoim kierunku. Spojrzał na kraty.
- Cześć idioto! - pojawił się Gray i jego adwokat.
- Witam panicza po długim czasie - odezwał się. Zobaczył jednego ze strażników i ruszył w jego kierunku.
- Widziałeś się z Lucy? - spojrzał przyjacielowi w oczy.
- Tak, zostawiłem ją w Twoim domu, ale wątpię by cierpliwie czekała. - trochę się uspokoił.
- Nie zamierzał jej w to wciągać - szepnął spuszczając głowę. Czuł wielki ból przy tych słowach. Jednak jeśli kogoś kochasz, musisz mu w niektórych wypadkach oddać wolność.
- Na to już chyba za późno - jego serce przyśpieszyło. Szybkim ruchem ściskał kraty.
- Jak to? - w jego oczach było przerażenie.
- Gdybyś ją widział, gdy była pod swoim domem. Była przerażona. Właściwie to już chyba najwyższa pora jej powiedzieć o Twoim małym sekrecie. Pytała się mnie, ale nie pisnąłem, ani jednym słówkiem. - wyczuł, że chłopak martwi się o blondynkę. - Powiedz czy ty naprawdę, coś do niej czujesz? - to pytanie go rozzłościło.
- Tak. Przy niej czuję się, tak inaczej. Lepiej - uśmiechnął się. Może i nie spędzili ze sobą wielu wydarzeń, czy miesięcy. On jednak był przekonany, że chce wciąż przy niej trwać.
- Wiesz...Twój ojciec chce Cię jak najszybciej wyciągnąć i ma plan. - nagle przyjaciel zaczął się rozglądać, czy nikogo wokół nich nie ma. Zbliżył się do krat i szepnął do Natsu. - My też mamy plan, jeśli Igneel do jutra Cię nie wyciągnie, my wkraczamy do akcji - odsunął się, jakby nigdy nic i uśmiechnął. - Do tego czasu spróbuj pomyśleć, jak o wszystkim powiesz Lucy - szczęście zniknęło. A na twarzy różowo-włosego pojawił się strach.
- A jeśli mnie zostawi, gdy się dowie? - Gray odwrócił głowę. Najchętniej powiedziałby mu, gdzie i co teraz robi Lucy, i dlaczego był z nim prawnik. Jednak na razie nie może. Igneel mu zabronił. Dopóki cała i zdrowa Lucy się nie odezwie nic mu nie powiedzą. Chociaż nie mógł znieść widoku załamanego, wolał go gdy był pełny energii.
- Lucy jest u tego całego Stinga - miał mały ubaw ze złym Natsu.
Weszła do pokoju i jej oczom ukazał się cały zabandażowany chłopak.
- Kto to przyszedł! - wyczuła drwinę w jego głosie.
- Ja chciałam przeprosić za Natsu - w myślach przeklinała swoje słowa. Stingowi nie należało się najmniejsze przepraszam. Ale musiała udawać i kłamać, żeby uratować ukochanego.
- Nareszcie! Już myślałem, że się nie doczekam! - postawiła wszystko na jedną kartę. Schyliła głowę do samej podłogi.
- Proszę wycofaj swoje oskarżenia przeciwko Natsu! - błagała. Nigdy nie pomyślała, że będzie musiała, aż tak się upokorzyć.
- Mam uwolnić tego pajaca za jedno Twoje "przepraszam"?! - nagle jak gdyby nigdy nic, blondyn wstał i podszedł do lustra. Ściągnął z siebie cały bandaż. - Widzisz jak ja wyglądam?! - wskazał palcem purpurowy policzek. Już chciała coś powiedzieć, gdy brunet również zniżył się i zaczął prosić.
- Proszę o to samo co panienka. Jestem głównym sługą w rodzinie Dragneel i składam największe przeprosiny od mojego pana, Igneela Dragneela - nagle chłopak podszedł do mężczyzny i kopnął go w twarz.
- Gówniana rodzina! Możesz to samo przekazać swojemu panu i jego synowi mordercy! - blondynka przyglądając się całemu zajściu podbiegła do rannego lokaja. Nie chciała słuchać słów narzeczonego.
- Tak myślałem, że to powiesz. Ale to było po dobroci - sięgnął do kieszeni swojej marynarki i wyciągnął list z pieczątką smoka. - To oficjalny list od głowy rodziny! - podał go Stingowi. On otworzył go i wytrzeszczył oczy z szoku.
- To niemożliwe! - podszedł do swojego łóżka i otworzył laptopa. - Nie..Nie! - spojrzał groźnym wzrokiem na "gości".
- Teraz już chyba rozumie pan swoją sytuację. - wstał, poprawił swój garnitur i pomógł Heartfili się podnieść. - Teraz pozwoli pan, że odejdziemy - zmierzali w kierunku wyjścia.
- Wynoście się! - szła ciągle za brunetem nie odzywając się, ani jednym słowem. Była zdziwiona i nie rozumiała niczego, co się właśnie wydarzyło. Kiedy weszli do windy postanowiła się odezwać.
- Co był w tym liście? - cichutko wyszeptała.
- Panicz Sting Eucliffe stracił cały majątek, do tego doszły długi i postępowanie prawne podwoiło, a nawet potroiło by jego długi. Dlatego z tego zrezygnuje i wycofa oskarżenia. Mój Pan o wszystkim pomyślał - zauważyła na jego twarzy lekki uśmiech.
- Dziękuję - spuściła głowę. Znów była nie potrzebna. - Nie potrzebnie jechałam - zdziwiony wpatrywał się w nią.
- Ależ przeciwnie. Gdyby panienki nie było, nie wykonalibyśmy żadnego ruchu. Udowodniła panienka jak wiele może poświęcić dla panicza, a to chyba najważniejsze, prawda? - znów na jej buzi zagościł mały uśmiech.
- Racja - wysiedli z windy i skierowali się do wyjścia. Limuzyna już na nich czekała.
- Teraz może chciałaby panienka zobaczyć się z paniczem? Powinni zaraz go wypuścić. - przytaknęła głową i wsiadła do auta. Wciąż po jej głowie krążyły nie zrozumiałe zdania lub słowa. "Morderca", "Był wcześniej karany" Chciała wykrzyczeć światu, że się mylą bo... bo co? Bo ona go zna zaledwie kilka tygodni i bo go kocha? Dopiero teraz uświadomiła sobie, że tak naprawdę nic nie wie o jego przeszłości. A jeśli to wszystko była prawda? Szybko złapała się za głowę. Chciała odgonić złe myśli i scenariusze. Poczuła jak się zatrzymują i wysiadła przed budynkiem. Weszli do środka.
- W czym mogę służyć? - zbliżył się do nich jeden z policjantów.
- Przyszliśmy po Natsu Dragneela - odezwał się brunet pokazując odznakę. - Powinniście już dostać zawiadomienie o jego niewinności - mężczyzna zbliżył się do komputera i po chwili, bez słowa zaprowadził ich do wejścia.
- Pan Dragneel jest w celi jedenaście, cały czas trzeba iść prosto. - wskazał kierunek i wrócił do swoich zajęć. Lucy wyprzedziła lokaja i biegiem szukała ukochanego.
- Natsu! - podeszła do krat i włożyła pomiędzy nimi dłonie. Zdziwiony różowo-włosy podniósł się i złapał za jej ręce.
- Co ty tu sama robisz?! - zaczął na nią krzyczeć, lecz był szczęśliwy.
- Spokojnie paniczu nie jest sama -ukłonił się brunet.
- Więc wróciłeś Kenta - zadowolony z obecności starego przyjaciela, bacznie przyjrzał się Lucy. - Kenata czy Sting jej coś zrobił? - dziewczyna wyczuła złość w jego głosie.
- Nawet palcem jej nie tknął mój paniczu - usłyszeli kroki w drugiej połowie korytarza.
- O zdążyliście! - odezwał się Gray. Za nim szedł adwokat z policjantem. Mundurowy podszedł do celi i wypuścił Dragneela.
- Natsu! - rzuciła mu się na szyję Lucy, która zdążyła się stęsknić za ukochanym. Była szczęśliwa, że znów go ma przy sobie.
- Tylko mi nie płacz - szepnął i pogłaskał ją po głowie. - Kenata dziękuję za opiekę nad nią - lokaj się ukłonił.
- To była sama przyjemność, a teraz wracamy do domu? - zapytał kulturalnie.
- Nie, jedziemy do siedziby - powiedział i spojrzał na Graya. Ten odwzajemnił uśmiech. Wkrótce wszyscy wyszli z budynku i rozdzielili się. Przyjaciel jechał na motorze, adwokat się pożegnał i wsiadł w taksówkę, zostali tylko oni. Czuł że, Lucy cały czas nie puszcza jego ręki. Wsiedli do limuzyny.
- Lucy, przepraszam - nie mógł spojrzeć jej w oczy. Wstydził się, że musiała się o niego martwić.
- Nie przepraszaj. Najważniejsze, że tu jesteś - przytulił ją. Znów ją miał przy sobie. Dopiero teraz zauważył, że blondynka ma na sobie jego ciuchy. Delikatnie jego kąciki ust uniosły się ku górze.
- Kocham Cię - musnął jej czoło.
- Nie trafiłeś - pocałowała jego usta. - Tak właściwie to gdzie jedziemy? - zapytała spoglądając na szybę.
- Do gangu, muszę Cie przedstawić moim przyjaciołom -
- Zgoda - niczego się nie bała gdy była z nim. Wiedziała, że zawsze będzie próbować znaleźć sposób by być przy nim. Zatrzymali się przy barze, słońce już zaszło i teraz bardzo widoczna była rozświetlona nazwa baru. - Pod wróżką? - szepnęła ze zdziwieniem. Nie pewnie weszła za ukochanym do środka.
- Cześć! - przywitał się z barmanem i poszedł w kierunku wspólnego stolika. Przyjaciele już dawno tam czekali śmiejąc się i pijąc.
- O! Lucy! - po jednej stronie siedziała Levy, Cana i dwie dziewczyny, których jeszcze nie poznała. Po drugiej Gray i jakiś czarno-włosy mężczyzna.
- Lucy ta czerwona to jest Erza, a obok Mira. Tam siedzi Gajeel - przedstawił przyjaciółki.
- Miło mi poznać - wstała szkarłatno-włosa i wyciągnęła rękę.
- Erza teraz znajomości się nawiązuje po przez piwo! Pamiętaj p i w o! - krzyczała już dosyć spita Cana.
- Lubisz metal? - spytał czarno-włosy.
- Dajcie jej ochłonąć! - spojrzała się na wszystkich groźnie biało-włosa. Następnie znów z anielską twarzą spojrzała na Heartfilię i obdarzyła ją ciepłym uśmiechem. - Chciałabyś może trochę ciasta? - Lucy nie zdążyła odpowiedzieć, Erza wzięła ją i Levy pod ramię i maszerowała za Mirą, cicho podśpiewując "Moje ukochane, ciasto truskawkowe".
- Myślisz, że da sobie z nimi radę? -
- Jestem tego pewien, tak w ogóle nie powinnaś iść już do domu? -
- Nie! - uśmiechnęła się i wypiła do dna kufel piwa. - Gajeel może masz ochotę stoczyć ze mną jeszcze jeden pojedynek? - chłopak zauważył niebezpieczny błysk w jej oku i postanowił się wycofać.
- Nie skorzystam, dzięki -
- Cana! Chodź się ze mną zmierzyć! - szczęśliwa szybko pobiegła ze swoim pustym kuflem do kolejnego stolika.
- Co to miało być? - Gray zaśmiał się z przyjaciela.
- Nie miałem ochoty przeżywać kolejnego kaca - różowo-włosy również wybuchnął śmiechem.
- Tak właściwie jest tu gdzieś Lisanna? -
- A co nie chcesz, żeby spotkała się z Twoją nową dziewczyną? -
- Gajeel to nie tak. Natsu pewnie chce, żeby Lucy przyzwyczaiła się najpierw do wszystkich. Każdy wie jaka Lisanna potrafi być wybuchowa -
- Chyba o blondynkę nie będziecie musieli się martwić - powiedział widząc zbliżające się dziewczyny. Każda coś ze sobą przyniosła. Levy usiadła przy oknie z swoim sernikiem, Erza ze swoim ciastem truskawkowym i Lucy, biedna Lucy, która pod naciskiem nowych przyjaciółek, zwłaszcza czerwono-włosej. Musiała wziąć po kawałku każdego ciasta, by później określi, które będzie jej ulubionym.
- Zjesz to wszystko? - zdziwiony przyglądał się dziewczynie.
- Oczywiście, że nie dam rady! - westchnęła. Nagle poczuli oboje groźny wzrok, jednej z przyjaciółek.
- Lucy musi posmakować każdego ciasta! A żeby takie cuda się nie zmarnowały, ona może jeść po kęsie, a resztę zjadasz ty, Natsu! - para spojrzała na siebie. Przerażeni zaczęli stosować się do zasad. Wszyscy przyjaciele wybuchnęli śmiechem, jedynie Erza bacznie pilnowała ich, aby żaden kawałek ciasta się nie zmarnował.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! :3
Świetne. Czekam, aż Natsu powie o wszystkim Lucy. Oczywiście mam nadzieję, że ona jak się dowie to go nie zostawi, bo to byłoby straszne i bym Ci tego nie wybaczyła. Sama jestem ciekawa jego przeszłości. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuuuuużo weny :*
jak zawsze swietny rozdzial (wcale sie nie podlizuje:-D)
OdpowiedzUsuńchyba juz wiem jakie zdiecia sa w tym albumie (a nie jestem zbyt kumata ;-) )
jestem ciekawa jak natsu powie o tym czyms lucy.
ale znowu wrzystko w twoich rekach wszechmogaca autorko:-)
przesylam wielka weneXD i z wielką niecierpliwoscia czekam na nastepną notke