Mieli już wychodzić z Grayem z budynku, gdy nagle odwrócił się na pięcie. Wydawało mu się, że usłyszał jej głos. Jego puls przyśpieszył, wraz z rosnącą w jego sercu nadzieją.
- Natsu? - zamknął oczy i wsłuchał się. Jego serce prawie się zatrzymało. Nie wydawało mu się! Wołała go! Tylko skąd dobiega głos? Zaczął rozglądać się, gdy zorientował się, gdzie jest źródło, natychmiast spojrzał na podłogę. Rozglądał się po korytarzu, szukając zejścia do piwnicy.
- Lucy jest w piwnicy! - krzyknął do przyjaciela. Fullbuster zaskoczony, poszedł w jego ślad i poszukiwał wejścia. Naprawdę cieszył się, że je znajdą. Biegając po korytarzach w pewnej chwili się potknął. Odsunął dywan i jego oczom ukazało się wejście.
- Natsu tutaj! - krzyknął do chłopaka, który zdążył przeszukać w pośpiechu pół zamku. Otworzyli klapę i po krętych schodach zeszli w dół. Już po kilku krokach usłyszeli głosy strażników. Byli pewni, że tym razem maszyny się nie zdadzą. Musiało być ich więcej, a oni nie chcieli zwrócić na siebie uwagi. Schodząc zauważyli dwóch mężczyzn, jeden był niskim, lecz potężnej postury brunetem. Drugi cały w więziennych tatuażach. Mieli to zrobić cicho, ale charakter różowo-włosego zniszczył cały ich plan.
- Gdzie jest Lucy?! - wykrzyczał, stojąc naprzeciw nim. Brunet uśmiechnął się do niego.
- Tam gdzie nie dotrzesz. -
- Kim jesteście?! - powstrzymał go, przed rzuceniem się na przeciwnika. Skoro i tak szlak wziął ich plan, to przynajmniej spróbuje zebrać podstawowe informacje.
- Kim? - wymienili między sobą złośliwe uśmieszki.
- Jestem Shun Irie i zamierzam pokonać DEMONA - po tych słowach ciemno-włosy dostał olśnienia. Określenia "demon" na Natsu, używały tylko osoby, które znały go zanim wyjechał za granicę. Musiało to być w pierwszej klasie gimnazjum. Coś mu mówiło nazwisko Irie. Irie... Irie! Przypomniał sobie! Był trzecioklasistą, w dodatku przed wyjazdem Dragneela, wyzwał go na bitwę.
- To Ciebie Natsu położył na łopatki i przysiągłeś się zemścić! - salamander zszokowany spojrzał na Graya.
- Było coś takiego? -
- Nie pamiętasz już? Przed Twoim wyjazdem za granicę. - chwilę stał w zamyśleniu, za to w Shunie rosła wściekłość.
- Rozwścieczony demon! -
- Już pamiętam! Po tym jak Cię pokonałem, Twoja dziewczyna prosiła mnie, żebym Cię oszczędził! - uśmiechnął się wspominając całe zdarzenie, w którym brała udział cała szkoła. Była to jego ostatnia walka tutaj. - A ty to kto? Też się z Tobą biłem? - wskazał na wytatuowanego mężczyznę.
- Nic z tych rzeczy. Spotykamy się po raz pierwszy. Jestem tylko sługą mojego pana. -
- Czyli kogo? - zapytał, wciąż wzrokiem powstrzymując przyjaciela.
- Naprawdę myślisz, że Ci powiemy? - roześmiał się Shun.
- Trudno, nasza rozmowa dobiegła końca. Nie możemy marnować więcej czasu. Natsu - spuścił wzrok i pozwolił mu działać.
- Nadszedł wasz koniec - uśmiechnął i zrobił kilka kroków.
- Naprawdę sądzisz, że masz jakieś szanse ze mną? Nie jestem już tym samym Shunem Irie! - jako pierwszy posunął się do ataku. Pragnął pokonać Natsu w walce ręcznej. Zaskoczeniem było dla niego, że różowo-włosy z spokojem zatrzymał jego sierpowego. Zauważył coś niebezpiecznego w jego oczach. Dragneel szybko wykonał swój kontratak, powalając tym samym jednego i drugiego. Gray wpatrywał się w niego, miał tylko nadzieję, że kontrolował swoją siłę i Ci dwoje przeżyją. Podszedł do nieprzytomnych i sprawdził rany. Na całe szczęście nie były poważne, lecz na tyle skuteczne by ich ogłuszyć na jakiś czas.
- Kontroluje się. -
- Widzę, dasz sobie radę? Wiem, że to cios poniżej pasa porywać dziewczyny, ale nie chcę być obudził w sobie "to", jasne? -
- Obiecałem Ci przecież. - nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ruszył w głąb korytarza. Ciemno i wilgotno. W pobliżu dało się usłyszeć odgłos kapiącej wody. Czuli, że podłoga, po której szli, lekko się zapadała. Przez dłuższą chwilę nikogo nie spotkali, co było podejrzane. Nagle natrafili na zakręt i schody. Chcieli się rozdzielić by niczego nie przeoczyć, ale usłyszeli głosy mężczyzn. Zamiast kamiennych ścian, zaczęły się pojawiać puste cele. Biegli wzdłuż krat, aż na swojej drodze napotkali dwóch przeciwników. Zanim Fullbuster zdążył go powstrzymać, oni leżeli nieprzytomni. Westchnął i spojrzał na dziewczynę. Jeszcze chyba nigdy nie cieszył się, tak mocno na jej widok.
- Juvia! - podniósł z ziemi klucze i otworzył wejście. Podbiegł szczęśliwy do ukochanej. Odwiązał ją i delikatnie ściągnął taśmę. Nie zwrócił uwagi na brak Lucy, zupełnie stracił głowę widząc niebiesko-włosą.
Natsu pobiegł na sam koniec korytarza z celami, jednak i tam nie znalazł śladu po ukochanej. Wrócił się i spojrzał na przyjaciela, którego wypełniała nadzieja. Zazdrościł mu. On też chciał już mieć ją przy sobie. Zacisnął mocniej pięści. Martwił się o nią. Musi tu gdzieś być. Tylko gdzie? Czuł się jak małe dziecko, które zgubiło coś ważnego, coś dla czego mógł ze spokojem poświęcić życie. Dla niej. Dla jego gwiazdki, która na nowo nauczyła go kochać.
Gray zdjął jej przeszkodę z ust, ona już zaczęła mówić.
- Zabrali ją! Ratujcie ją! - z jej oczu popłynęły łzy. Różowo-włosy zacisnął pięści z gniewu.
- Gdzie - powiedział poważnym, ciężkim głosem. Dziewczyna masując sobie obolałe nadgarstki, wskazała drogę. Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegł najszybciej jak potrafił. W dupie miał, czy są tu jeszcze wrogowie. Jeśli są to nawet dobrze. Będzie mógł ich wszystkich od razu powybijać. Czuł w sobie gniew, lecz jednocześnie wielki strach, do którego sam przed sobą nie chciał się przyznać. Powoli tracił kontrolę nad drugim ja. Pragnął ich zabić. Ich śmierci, lecz bezlitosnej i długiej.
- LUCY! - wołał ją. Miał zamiar zrobić, jak największy hałas. Zauważył, że po jego wołaniu ktoś wyłonił się od strony schodów. Zjawił się przy nim i jednym ciosem w brzuch leżał, znokautowany. Zbiegł po schodach, które wcześniej minęli. Przygryzł swoją wargę i poczuł metaliczny posmak, swojej krwi. - Lucy! - nic. - Lucy do cholery! - do jego oczu napłynęły pojedyncze łzy. Nie pozwolił sobie, jednak na ich wypłynięcie. Zacisnął mocniej oczy i rozglądał się po nowym otoczeniu. Znowu korytarz. Miał już serdecznie dosyć tego labiryntu.
Z jednych drzwi, wyszło dwóch uzbrojonych facetów. Uderzył jednego w brzuch, jednak dając przy tym okazję drugiemu do zadania mu ciosu. Poczuł pieczenie w prawym barku. Mimo wszystko, nie zareagował. Uniósł nogę i po wielkim kopniaku w szczękę, koleś dostał za swoje. Nie umiał się powstrzymać. Myśl o tym, że to oni porwali Luce, uwalniała jego drugą stronę. Wszedł do pokoju. Jakiś grubas przerażony stał, przy stole tortur. Czuł ten paskudny zapach, a sama sala budziła nawet w nim postrach. Wśród tych wszystkich rzeczy, zobaczył ją. Na całe szczęście całą i zdrową. Patrzyła na niego oczami, pełnymi nadziei i miłości. Dobrze wiedział, że wierzy w niego jak nikt inny. Jego serce powoli się uspokajało.
- Poczekaj jeszcze sekundę - powiedział łagodnym głosem. Zbliżył się do przestraszonego wroga. Wyrwał mu broń i rzucił w drugi kąt sali. Mocnym kolankiem w twarz, zafundował mu sen. Czuł niedosyt, jednak później odwdzięczy się temu, który jest tutaj szefem. Da mu taką zemstę, że nie zdążą go dowieść do szpitala. Ta myśl uspokoiła jego drugą stronę, pełną nienawiści. Teraz przeszedł do najszczęśliwszej części zadania. Rozwiązał ukochaną. Ona sama zdjęła z twarzy taśmę i przytuliła się do niego.
- Tak się bałam, ale wierzyłam. Wierzyłam w Ciebie - poczuł jak płacze. Pogłaskał ją delikatnie po głowie.
- Jestem. - tylko to jej wystarczyło. Podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Szeroko się uśmiechnęła. Cały strach odszedł, kiedy tylko go ujrzała.
- Wiem - delikatnie musnęła jego wargi. Kochała go. On oczywiście oddał pocałunek. Brakowało mu jej. Do tego wszystkie jego zmartwienia znikały, gdy miał ją w objęciach.
- Znalazłeś Juvię? - oprzytomniała i odsunęła się od niego.
- Gray z nią jest - uśmiechnął się, widząc, że powraca jej radosna energia. To co przeżyła na pewno pozostanie w pamięci, jednak Lucy była swego rodzaju jedyna. Potrafiła obchodzić się z przeszłością, by nie zmieniała jej samej.
Złapała za jego dłoń. Pragnęła jak najszybciej wyjść z tego miejsca. Nagle coś jej mignęło, w kąciku oka. Gruby mężczyzna podniósł się i sztyletem celował w plecy Natsu. Wiedziała, że nie zdąży krzyknąć. Odepchnęła go z całej siły. Dla niej to trwało wieczność, gdy nóż przecinał jej skórę i wbijał się coraz głębiej. Czuła wypływającą krew i słyszała, jak spada na ziemię, z donośnym pluskiem. Następnie jej powieki zrobiły się tak ciężkie, że nie mogła dać rady utrzymać ich dłużej. Próbowała z całej siły, ale ból wygrał. Ostatnie co widziała, to przerażenie w jego oczach. Chciała mu powiedzieć, że jest szczęśliwa i ma się nie martwić, ale nie mogła. Upadła, obficie krwawiąc. Czy to miał być jej koniec? Leżała, jednak z uśmiechem na ustach. Szczęśliwa, że obroniła tego kogo kocha. Przynajmniej raz była użyteczna. Nie żałowała.
Cieszyli się swoją bliskością. Jedyne na co czekali to wiadomość lub powrót Natsu. Gray miał pewność, że nie musiał iść za przyjacielem. Znał go od dziecka i był pewien, że sobie poradzi. Nawet jeśli złamał przysięgę.
- Gray-sama, Juvia przeprasza, że jest taka słaba. To wszystko zasługa Lucy, że Natsu nas znalazł. - on przytulił ją jeszcze mocniej.
- Nie masz za co przepraszać Juvia. To moja wina -
- Nie, to Juvi wina -
- Moja -
- Juvi - ich bezsensowną kłótnię przerwał, przeraźliwy krzyk różowo-włosego. Szybko podnieśli się i biegli za rozpaczliwym rykiem. Łatwo znaleźli drogę, w końcu Natsu zostawił im na wskazówkę, nieprzytomnych wrogów. Gdy weszli do sali, nie mogli uwierzyć. Całe pomieszczenie zdążyło wchłonąć, świeży zapach krwi Lucy. Niebiesko-włosa podbiegła do rannej, prawie umierającej dziewczyny.
- Natsu puść ją, bo się do końca wykrwawi! - krzyknął, próbując go rozdzielić z blondynką. On jednak był jak zahipnotyzowany. Nie otwierał oczu i wtulał się w ciało Heartfilii.
- Natsu! - tym razem odezwał się ukochana Graya. Chciała jej pomóc, była kilka razy na kursach pierwszej pomocy, oraz studiowała rok na uniwersytecie medycyny. Z rodzinnych powodów przerwała naukę, lecz teraz wiedziała, że może się przydać. Pozostało jedynie rozdzielić ich. Fullbuster uderzył mocno z pięści przyjaciela.
- Ona umrze, jeśli jej nie puścisz! -
- Dostanę premię! Zapamiętaj! Przeszłość zawsze Cię dopadnie! - usłyszeli szyderczy głos przeciwnika. To podziałało na Natsu. Jeszcze nie wszystko stracił. Została mu zemsta.
Delikatnie położył jej ciało na zimnej, kamiennej podłodze. Juvia przyjrzała się, głębokiej ranie na brzuchu. Znalazła dwie główne tętnice i docisnęła je, blokując krwawienie. Wiedziała jednak, że długo tak nie da rady jej utrzymać. Straciła za dużo krwi, a jej rany były na tyle poważne, żeby nazywać śmiertelnymi. Naruszone zostały organy...
- Gray-sama proszę wezwać karetkę! - nie patrząc na przyjaciela, wyciągnął telefon. Zadzwonił i podał lokalizację.
Dragneel chwiejnym krokiem wstał i podszedł do przeciwnika. Chciał go zabić. Czuł, że traci nad sobą kontrolę. Odwrócił się do Graya.
- Przepraszam. - przyjaciel wiedział o co mu chodziło. Nagle atmosfera w pomieszczeniu się zmieniła. Wzrok Natsu wydawał się przepełnionym, jedynie rządzą śmierci. Pamiętał to. Kiedyś był taki na co dzień. Ale zabójstwo tamtej kobiety... zmieniło go. Obiecał mu, że już nigdy nie użyje drugiej strony. To dlatego przepraszał. Widział jak wyżywa się na mężczyźnie. Nie zatrzymał go. Rozumiał jego uczucia. Przyglądał się całej sytuacji. Tego nie było nazwać walką. Tutaj tylko różowo-włosy wydawał ciosy, jeden za drugim. Ale coś się zmieniło. Nie zabił go. Pozostawił mu kilka głębokich ran, ale czyżby się nad nim zlitował? Odwrócił się w jego stronę. On...on płakał. Upadł na kolana, wpatrzony w jej ciało. Współczuł mu. Spojrzał na ukochaną, która sama zaczęła płakać.
Tym czasem Dragneel nie mógł wyjść z szoku. Osłoniła go. Zupełnie jak mama. Czy to możliwe, że teraz ją straci? Przyglądał się jej coraz bladszej twarzy i słabszemu oddechowi. Śmierć matki stanęła mu przed oczami. Bał się. Był przerażony, jak nigdy w życiu. Dwie najważniejsze kobiety dla niego, go uratowały. Go. Takiego narwańca i idiotę, który popełnia masę błędów. Nie chciał otworzyć oczu. Pragnął by to wszystko było jednym, wielkim snem. Czuł, że całe jego ciało jest sparaliżowane, a on nie może wykonać najmniejszego ruchu. Czy już odeszła? Czy odeszła, zanim pokazał jej, jak bardzo go zmienia? Zanim, po prostu pokazał jej, jak mocno ją kocha?
- Gray-sama! Lucy! - nie. Nie! Tak się nie mogło skończyć! On się na to nie zgadza! Podbiegł do jej ciała. Jej oddech powoli zanikał.
- Lucy! Lucy do cholery! Masz walczyć! Nie zostawiaj mnie!
Trochę mnie nie było... Wiem, wiem. No ale to nie było bez winy! Byłam na wycieczce, w której głupiego zasięgu nie było! A co dopiero internet xd Dodatkowo mój laptop się ze mną droczył i przez kilkanaście godzin nie mogłam wstawić rozdziału! Ale teraz powinno już być dobrze. Wrócił z naprawy, a ja z wycieczki :3 Tak więc, jeśli ktoś tu jest to wróciłam i ohayooo ;3
Ohayooo! Stęskniłam się za Tobą XD. Rozdział świetny, ale jeżeli zabijesz Lucy, to skończysz tak jak ona. Z niecierpliwością czekam na następną notkę, w której z blondynką będzie już wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
ohayoooo!!!!!!!
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszè,że jesteś!
za chwilę dopiszę komentaż. : )
Skakalam ze szczescia jak zobaczylam nowy rozdzial.Doslownie,skakalam tak,ze walnelam sie glowa o sufit,i bolalo kak cholera.XD
UsuńA co do rozdzialu, swietny!
Tylko boje sie o Lucy,ale wierze,ze bedzie dobze. ; )
dzisiaj nie mam czasu na dluzszy komentaz,ale i tak cos.
bardzo sie ciesze,ze wrocilas.
przesylam duuuzo weny i pozdro
a i czekam na next : )
koma piasalam z telefonu!!!
OdpowiedzUsuń