- Spóźnia się! - krzyknęła zdenerwowana, jeszcze chwila i spóźni się na występ. Nagle długo wyczekiwana limuzyna zajechała pod budynek. Wysiadł z niej wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o brązowych włosach.
- Przepraszam za spóźnienie panienko - dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wsiadła do eleganckiej limuzyny i odjechali. W drodze wyciągnęła swojego iphone'a szóstkę. Wybrała z kontaktów numer i zadzwoniła.
- Halo? - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Pani Helia? - spytała delikatnym i słodkim głosem.
- Panienka Lucy, w czym mogę pomóc? -
- Czy występ już się rozpoczął? -
- Za kilka minut mamy małe opóźnienie - odetchnęła z ulgą. Nie zostanie dziś ukarana za spóźnienie.
- Ufff proszę przetrzymać przedstawienie jeszcze trzy minuty, zaraz tam będę. - powiedziała, po czym się rozłączyła. Otworzyła szybę dzielącą ją z kierowcą.
- Czy nie możemy jechać szybciej? - spytała lekko podenerwowana. Nagle poczuła jak samochód zatrzymuje się, a ona leci w przód. W tej samej chwili samochód osobowy wjechał w limuzynę. Gdyby była zapięta nie żyła by. Tak dzięki prawom fizyki poleciała w przód i skończyło się na kilku siniakach. Do środka limuzyny wszedł chłopak, blondynka nie widziała go za dobrze.
- Hej, jesteś cała? - wyciągnął ją z samochodu. Dopiero teraz zobaczył, jaka była śliczna.
- Co się stało? - spytała zdziwiona powoli odzyskując świadomość.
- Wypadek - uśmiechnął się. Chłopak był wysoki, dobrze zbudowany, o różowych włosach i zielonych oczach. Leciała mu krew z głowy, ale pokazywał, bardziej udawał, że niczego nie czuje.
- Jezu! - Lucy spojrzała na zniszczoną limuzynę i przez głowę przeszła jej myśl co by się stało gdyby...
- Straszny widok prawda? - przeczesał ręką kosmyki włosów. Dziewczyna wstała, otrzepała się z kurzu. Spojrzała na ulicę, wszystko zaczęło się od jednego samochodu. Niestety duży ruch na drodze sprawił, że każdy miał mniejszy lub większy wypadek. Kierowca pojazdu który wjechał w jej limuzynę, podszedł pytając czy ma się dobrze oraz tłumacząc, że bardzo mu się śpieszyło i nie zauważył wypadku. Kiedy już zobaczył próbował skręcić i wjechał w jej pojazd. To tłumaczenie przypomniało Lucy o występie.
- Ja spieszę się, wiesz gdzie są najbliższe taxi? To bardzo ważne dla mnie - podenerwowana spytała chłopaka, który ją wyciągnął. Bała się.
- Teraz nie licz na taxi, spójrz jaki wypadek droga będzie zablokowana przez przynajmniej dwie godziny - powiedział wyciągając papierosa i zapalając go.
- Tylko nie to - chłopakowi zrobiło się żal dziewczyny, widać że naprawdę jej na czymś zależy. Miała łzy w kącikach oczu, oraz trzęsła się.
- Chcesz mogę Cię podwieźć - blondynka natychmiast się uśmiechnęła.
- Jeśli nie sprawia Ci to problemu - zaciągnął się dymem nikotynowym i złapał nieznajomą za rękę.
- Chodź - zaprowadził ją do czarnego motoru. Bez żadnych pytań Lucy wsiadła na pojazd.- Pierwszy raz jedziesz motorem? - spytał uśmiechając się.
- Tak... - odpowiedziała ciut przerażona.
- Nie bój się. Gdzie mam Cię zawieźć? -
- Do teatru narodowego po proszę - złapała się różowo-włosego i ruszyli. Nie rozumiał tego. Przed chwilą mogła zginąć, a myśli o jakiś teatrze. Mimo wszystko zaoferował pomoc. To było niesamowite uczucie dla dziewczyny, pierwsza jazda na motorze. Gdy dotarli na miejsce, szybko zeszła.
- Dziękuję, ale muszę już iść! - pożegnała się i pobiegła do środka.
- Zwariowana dziewczyna - skomentował szybko chłopak i odpalił silnik. Musiał wracać, zobaczyć jak sobie radzi ojciec i gang.
Blondynka szybko i bezproblemowo została wpuszczona do środka. Zajęła miejsce przy swoim ojcu.
- Masz szczęście, zdążyłaś - mówiąc to było wyczuć niezadowolenie i poirytowanie w jego głosie.
- Przepraszam - szepnęła. Kilka sekund po tym zaczęło się przedstawienie. Ojciec Lucy, Jude był najbardziej wpływowym człowiekiem w kraju, osiągnął to wszystko dzięki małżeństwie z czystą krwią. Matką Lucy. Niestety pięć lata po ich ślubie, jej matka zginęła. Każdy jest pewien, że to choroba wykończyła Laylę, jednak to kłamstwo. Matka Lucy chorowała na nadzwyczajną, śmiertelną chorobę, ale to nie przez nią umarła. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że została zamordowana. Zamordowana przez męża na oczach pięcioletniej córki. Jej ojciec założył sobie nową rodzinę, a ją traktuję tylko jak przedmiot i przepustkę, ponieważ ludzi "czystej krwi" jest coraz mniej. Tak naprawdę nikt nie wie co znaczy określenie "czystej krwi", wiadomo, że ludzie tego pokroju otrzymują wielkie bogactwa za samo bycie, za dzieci i śluby, również otrzymują wielkie tytuły.
- A teraz solowy występ Jeuarda Heartfilia - był to przybrany brat Lucy, oczko w głowie Juda. Wszyscy przybyli na solowy występ, gry na fortepianie. Chłopiec miał trzynaście lat, a grał jak zawodowiec. Jude włożył wiele funduszy w jego naukę. Oczywiście Lucy także wychowywana była z pieniędzmi. Co powiedzieli by ludzie, gdyby panienka Heartfilia uczyła się w publicznej szkole? Media by go zniszczyły i stracił by swoje wpływy oraz status. Co liczy się w tym świecie? Serce czy portfel? Zdecydowanie portfel, Witamy w XXI wieku gdzie nikt nie patrzy już na serce drugiej osoby tylko na stan jego konta bankowego, albo statusu. Po występie wszyscy liczą w to macochę, wrócili jedną limuzyną do posiadłości, której nie można nazwać "domem". To był pałac.
- Lucy wyprostuj się i wytłumacz nam swoje dzisiejsze spóźnienie - macocha spojrzała na nią gniewnie. Nie lubiła jej i zawsze starała się jej pokazać, że jest ich wyłączną własnością. Uwielbiała poniżać swoją pasierbicę.
- Był wypadek na drodze, ledwo uszłam z życiem. Limuzyna została zniszczona - powiedziała prostując się. Jej głos był suchy i bez uczuć. Starała się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Ale uszłaś więc nie zasłaniaj się tym. - sarkazm czuć można było wyraźnie. To przerażające jak Ci ludzie się zachowują.
- Nie limuzyna się nie spóźniła - skłamała, wiedziała że nawet jak powie prawdę nie uwierzą jej i zostanie zbita. Ostatnim razem było podobnie.
- Jutro mam spotkanie z pewną firmą i chciałabym abyś była przy tej rozmowie - zmienił temat Jude. Zawsze kiedy ojciec ją o to prosi, oznacza że to spotkanie z kimś czystej krwi. Jednak Lucy miała już inne plany na jutro.
- Dobrze - odpowiedziała. Wieczorem zadzwoni do przyjaciółek i odwoła spotkanie. Wolała to niż zbicie przez ojca do nieprzytomności, żeby została w domu. Nie miała takiego kolorowego życia.
I mamy pierwszy rozdział ! ^^ Wiem o tym, że nie za dobrze u mnie z interpunkcją, jednak staram się. Szablon jest tylko tymczasowy, już niedługo będzie nowy :3 Dziękuję za czytanie i proszę o komentowanie, czytam każdy komentarz i z każdego próbuję coś wywnioskować :3
- Dobrze - odpowiedziała. Wieczorem zadzwoni do przyjaciółek i odwoła spotkanie. Wolała to niż zbicie przez ojca do nieprzytomności, żeby została w domu. Nie miała takiego kolorowego życia.
I mamy pierwszy rozdział ! ^^ Wiem o tym, że nie za dobrze u mnie z interpunkcją, jednak staram się. Szablon jest tylko tymczasowy, już niedługo będzie nowy :3 Dziękuję za czytanie i proszę o komentowanie, czytam każdy komentarz i z każdego próbuję coś wywnioskować :3